Drugi dzień pobytu rozpoczęliśmy od wspólnego śniadania, po czym wybraliśmy się na wycieczkę po mieście, w którym mieszkają Kasia z Marcinem, czyli po Svendborgu. Svendborg to miasto portowe i zarazem popularny ośrodek turystyczny w Danii, położony na południowym wybrzeżu wyspy Fyn (Fionii). Początki miasta sięgają pierwszej połowy XIII wieku, kiedy to znajdowała się tu niewielka osada rybacka. W 1253 roku uzyskała ona prawa miejskie z nadania ówczesnego króla Danii - Waldemara II Zwycięskiego. W miasteczku zachowało się zabytkowe centrum, które rozlokowane jest na niewielkim wzniesieniu górującym nad miejscowym portem. Ze względu na swoje położenie oraz charakter Svendborg był wielokrotnie niszczony podczas licznych wojen ze Szwecją.
Najciekawszymi zabytkami Svendborga są między innymi XIII-wieczny romański kościół św. Mikołaja (Sankt Nikolai Kirke), kościół Najświętszej Marii panny (Vor Frue Kirke), XVI‑wieczny szachulcowy dom Anne Hvides Gård (najstarszy budynek mieszkalny miasta) oraz budynek galerii artystycznej Kunstbygningen SAK. Oprócz historycznego centrum, w mieście znajduje się także port oraz malownicza przystań jachtowa. Svendborg stanowi także idealny punkt wypadowy do zwiedzania okolicznych wysp. Latem wypływają stąd regularnie promy na pobliski archipelag trzech niewielkich wysepek Skarø, Drejø i Hjortø.
Tutejszy port do dziś pozostaje jednym z ważniejszych w Danii, rozwija się tu także przemysł stoczniowy. W 1904 roku kapitan Peter Mærsk-Møller z synem założyli w Svendborgu firmę spedycyjną (ich pierwszy statek nazywał się właśnie Svendborg), która rozrosła się do jednej z największych i najbardziej znanych na świecie. A.P. Moller-Maersk Group, zatrudnia obecnie około 100 tysięcy pracowników w 125 krajach świata.
Po zwiedzeniu Svendborga pojechaliśmy w kierunku południowego krańca wysepki Langeland. Po drodze zrobiliśmy sobie jeszcze krótki przystanek na moście między wyspami Fionia i Tåsinge, z którego roztacza się bardzo ładny widok na cieśninę i Svendborg. Jutro być może przyjdziemy tutaj o północy, na pokaz noworocznych fajerwerków.
Na wyspie Langeland zatrzymaliśmy się na parkingu przy najdalej na południe wysuniętym punkcie wyspy (Dovns Klint) i udaliśmy się na długi spacer w poszukiwaniu dzikich koni. Najpierw szliśmy kilka kilometrów wzdłuż klifowego wybrzeża. Klify może nie są tutaj zbyt wysokie, ale za to niezwykle urocze. Z klifów mogliśmy obserwować licznie występujące tutaj ptactwo - dzisiaj były to głównie gęsi.
Gdy ujrzeliśmy w końcu pasące się w głębi lądu konie poszliśmy w ich kierunku. Cała tutejsza okolica ma niepowtarzalny urok i klimat. Nosi ona nazwę Gulstav Mose. Gdy tak rozkoszowaliśmy się pięknymi widokami i dzikimi konikami zaczęło się już ściemniać i wróciliśmy do samochodów, a następnie pojechaliśmy z powrotem do Svendborga na kolację do tutejszej restauracji. Jedliśmy typowo duńskie dania z rybą i mięsem. Po kolacji wróciliśmy do domu i ponownie zasiedliśmy do wspólnej biesiady, która, jak się później okazało, skończyła się dopiero nad ranem następnego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz