W Sylwestra, mimo tego, że poszliśmy spać dopiero nad ranem, również postanowiliśmy w ciągu dnia coś zwiedzić. Na poranną wycieczkę pojechało tylko 5 osób, oczywiście moim samochodem :). Udaliśmy się promem na wyspę Lolland żeby zobaczyć duński Stonehenge lub raczej duńską wersję Wyspy Wielkanocnej, czyli Dodekalitten. Jest to krąg dwunastu granitowych słupów, każdy mierzący od 7-9 metrów i ważący między 25‑45 ton. Cały czas trwają prace nad kolejnymi posągami, gdyż projekt nie jest jeszcze w pełni ukończony. Obecnie gotowych jest jedynie 9 z 12 posągów, dawnych Lollów ustawionych w kręgu. Sprawują one swoją pieczę nad wodami Småland. Miejsce to wydaje się przenosić nas do czasów odległych. Dwa ostatnie posągi są już ustawione, ale jeszcze nie wykuto w nich nawet zarysów głów. Jedno miejsce nadal czeka puste, aż przetransportowany zostanie tutaj ostatni blok skalny. By odwiedzić dwunastokrąg Dodekalitten, najlepiej zatrzymać się w porcie Kragenæs. Stamtąd prowadzi już ścieżka przez mały, uroczy lasek oraz drogowskazy.
Całości dwunastokręgu dopełnia magiczna muzyka skomponowana przez amerykańskiego emigranta, mieszkającego w Danii od wielu, wielu lat, Wayne’a Siegel’a. „Solkreds” (Słoneczny Krąg) to instalacja muzyczna składająca się z usytuowanych pod każdym posągiem głośników. Na dźwięk składa się 12 różnych głosów, od łagodnych do ciężkich i dramatycznych tonów. Wayne inspirował się dźwiękami natury, a muzyka jego autorstwa sączy się z głośników każdego dnia od wschodu do zachodu słońca. Niestety my nie mieliśmy okazji do jej posłuchania.
Cały obszar wokół posągów znajduje się pod ochroną. Ponadto, niedaleko kręgu, znajdują się 2 dobrze zachowane wzniesienia z epoki żelaza. Wzniesienie Glentehøj zostało wybudowane w roku 3200 p.n.e. i znajduje się około 300 metrów od Dodekalitten. Kolejnym wzniesieniem jest Jættestuen, wysokie na 5 i szerokie na 30 metrów. Wzgórek wykopano w 1842 roku i nadal można do niego wejść. W okolicach znajdują się jeszcze 3 inne zachowane wzniesienia. Kiedyś było ich w okolicy w sumie aż 11. Dodekalitten jest również miejscem dla wielu wydarzeń i eventów, głównie muzycznych i często oprawionych efektami świetlnymi. Do tej pory miejsce miały tu koncerty muzyki rockowej, koncerty muzyki klasycznej przy pełni księżyca i wiele innych.
Po powrocie do domu i zjedzeniu obiadu, tym razem już wszyscy, wybraliśmy się nad Cieśninę Wielki Bełt, w okolice miasta Nyborg. Tutaj właśnie znajduje się wjazd na most Storebæltsbroen łączący wyspy Zelandia i Fionia. Tym razem moja Kia pozostała na domowym parkingu, a ja miałem okazję przejechać się nowoczesną Teslą znajomych Kasi i Marcina. Ma ona niesamowite przyspieszenie. Na pustym odcinku autostrady jechaliśmy aż 250 km/h. Szybciej jeszcze nigdy nie jechałem i muszę przyznać, że czułem się przez ten moment odrobinę niekomfortowo. W każdym razie na miejsce, czyli parking pod mostem dojechaliśmy cali. Naszym celem była platforma pod mostem, z której roztaczają się niesamowite widoki na Storebæltsbroen oraz cieśninę Wielki Bełt. W ich podziwianiu przeszkadzała nam niestety okropna pogoda. Padało i bardzo mocno wiało, a dodatkowo robiło się już powoli ciemno. W drodze powrotnej pojechaliśmy jeszcze na chwilę do miasta Odense żeby "zatankować" prąd do Tesli.
Po powrocie do domu zaczęliśmy już przygotowania do sylwestrowego wieczoru. Tematem przewodnim do przebrania się był strój z podróży. Ja ubrałem na siebie galabiję kupioną dawno temu w Egipcie i muzułmańską czapkę z Uzbekistanu. Przed północą zdecydowaliśmy, że pokaz fajerwerków o północy obejrzymy sobie z mostu pomiędzy wyspami Fionia i Tåsinge, na którym byliśmy wczoraj w ciągu dnia. Pokaz był naprawdę wyjątkowy i trwał bardzo długo. Do domu wróciliśmy po godzinie pierwszej w nocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz