środa, 17 listopada 2021

Cypr - dzień 5










Dzisiaj zaczęliśmy zwiedzanie od miejsca, w którym Afrodyta wyłoniła się z morskich fal. Pétra tou Romioú, bo tak po cypryjsku nazywa się skała przy której ukazała się bogini, znajduje się około 30 kilometrów na południowy-wschód od Pafos. Dlaczego tak naprawdę nazywa się Skałą Romejów? Romejami nazywano Greków z cesarstwa bizantyjskiego. Według legendy jeden z Romejów o imieniu Dígenis Akrítas wyrwał kilka skał i rzucił nimi w przepływający statek muzułmanów. Statek poszedł na dno, a głazy pozostały. Dziś nazywa się je Skałą Afrodyty. Czyja by ta skała nie była – pięknie ją widać z drogi łączącej Pafos i Limassol. Aby znaleźć miłość trzeba nocą opłynąć sterczącą w Morzu Śródziemnym skałę trzy razy. Niestety dziś miłość chyba nie jest w cenie. Większość turystów przybywa tutaj w środku dnia, robi sobie selfie i jedzie dalej. Niektórzy szukają jeszcze kamieni w kształcie serca. Taki kamień podarowany komuś łączy ponoć miłością na wieki. No i jest jeszcze jedna legenda. Ponieważ Afrodytę nazywano również Ambalogerą (oddalającą starość) należy skałę opłynąć znów trzy razy w świetle księżyca, by zyskać młodość i urodę. Niestety nie wiadomo, w którą stronę płynąć, a jeśli zrobi się to w nieodpowiednim kierunku, czar działa w drugą stronę. I nic na tę przemianę nie pomoże… Gdyby połączyć te legendy, to wychodzi na to, że najlepiej opłynąć skałę Afrodyty w nocy, jeśli nie pomoże na starość, to może chociaż pomoże na miłość.

To była pierwsza i jedyna dzisiaj nasza wizyta nad morzem. Spod skały Afrodyty udaliśmy się już w kierunku gór Troodos. Naszym pierwszym celem był najwyższy ich szczyt, a zarazem i całego Cypru – góra Olimp, o wysokości 1952 m n.p.m. Góry Troodos są wyjątkowe pod względem geologicznym i są jednym z niewielu miejsc na świecie, w których naukowcy mogą badać skorupę oceaniczną bez konieczności schodzenia do morza. Wszystko za sprawą podwodnego wulkanu, który wybuchł około 90 milionów lat temu i przyczynił się do powstania wyspy. Obszar gór Troodos jest także jednym z 5 najbardziej bogatych w miedź obszarów na świecie. Niektórzy twierdzą, że nazwa wyspy „Kypros” pochodzi od łacińskiej nazwy miedzi „cuprum”. Góry określane są również mianem „zielonego serca Cypru”. Przepełnione są małymi, klimatycznymi wioskami, tajemniczymi monastyrami i zachwycającą śródziemnomorską przyrodą. Po całych górach rozsianych jest wiele szlaków turystycznych, ścieżek rowerowych i obiektów kempingowych. Po dojechaniu prawie pod sam szczyt Olimpu zatrzymaliśmy się i zrobiliśmy kilka zdjęć. Dzisiaj nie było dobrej widoczności, ale ponoć podczas sprzyjającej aury ze szczytu można podziwiać panoramę Turcji.

Z Olimpu zjechaliśmy do wodospadu Millomeris. największy wodospad na Cyprze – Millomeris. Trochę nam zajęło trafienie w odpowiednie miejsce, ale gdy już nam się to udało, to znaleźliśmy się prawie przy samym wodospadzie. Ma on zaledwie 15 metrów wysokości, więc nie jest jakiś oszałamiający, ale i tak warto było go zobaczyć. Zimą, kiedy to opadów jest więcej, prezentuje się znacznie lepiej niż suchym latem. Dzisiaj wody było chyba w sam raz :).

Niedaleko od wodospadu znajduje się urocza wioska Omodos. Jest to bez wątpienia jedna z najpopularniejszych cypryjskich wiosek u podnóży gór Troodos. Już sama trasa z wodospadu do Omodos i później dalej w kierunku Limassol, to przyjemność dla naszych oczu. Piękne doliny oraz tarasy na których co chwilę pojawiają się winnice, otoczone przez monumentalne cypryjskie góry, towarzyszą nam przez całą drogę. Podobnie jak pozostałe wioski Omodos słynie z produkcji wina i z malowniczej architektury. Historia miasteczka sięga czasów średniowiecza, co potwierdza chociażby tłocznia wina z tamtego okresu. Warto zatrzymać się tutaj na krótki postój i przejść się po brukowanych uliczkach wioski, czy zajrzeć do pięknego monastyru. My zatrzymaliśmy się na głównej uliczce, gdzie usiedliśmy sobie w jednej z tutejszych knajpek i zjedliśmy obiad.

Najedzeni pojechaliśmy dalej w kierunku Limassol, zwiedzając po drodze, już tylko z samochodu, kolejne urocze miasteczka z niesamowicie wąskimi uliczkami, między którymi trudno było się czasem przecisnąć naszym i tak mały samochodem. Trudno sobie wyobrazić, co dzieję się tu w szczycie sezonu turystycznego. Podejrzewam, że nie mielibyśmy szans wjechania do tych miasteczek, tylko musielibyśmy zostawić samochód na parkingu przed miasteczkami i dalej zwiedzać je na piechotę. Przejechaliśmy przez dwa takie miasteczka, kolejno przez Lofou i Lanię.

Z Lanii niedaleko już jest do Limassol, ale ponieważ zapadał już zmierzch, to odpuściliśmy sobie wjazd to miasta i skierowaliśmy się bezpośrednio do miejscowości Kolossi, gdzie znajduje się zamek, który stanowi jeden z najlepiej zachowanych przykładów średniowiecznej architektury obronnej na wyspie. Twierdza znajduje się w granicach miejscowości, oddalonej od Limassol o około 15 km. Zamek wzniesiono w żyznej dolinie leżącej u ujścia rzeki Kouris. Obszar ten słynął z rozległych plantacji trzciny cukrowej, winorośli, drzew karobowych (chleb świętojański) oraz licznych gajów oliwnych. Pierwotny zamek nie przetrwał burzliwego okresu przełomu XIV i XV wieku. W 1454 roku rozpoczęto budowę nowego gotyckiego zamku, który powstał na gruzach wcześniejszego i przetrwał aż do naszych czasów. Powstała trzypiętrowa budowla na planie prostokąta. Twierdza jest wysoka na około 21 metrów, a jej mury osiągają grubość blisko 1,25 metra. Wokół zamku na światło dzienne wydobyto ruiny wcześniejszego, XIII-wiecznego założenia. Po wschodniej stronie zamku znajdują się ruiny dwóch budowli istniejących prawdopodobnie już na początku XIII stulecia. Są to historyczna cukrownia ze sklepieniem kolebkowym oraz akwedukt. Gdy przyjechaliśmy na parking koło zamku zapadł już zmierzch. I może nawet lepiej, bo nocą zamek jest dość efektownie podświetlony, a w środku i tak niewiele jest do zwiedzania. Obeszliśmy więc twierdzę dookoła, porobiliśmy zdjęcia i wróciliśmy do samochodu.

Ale nie pojechaliśmy jeszcze do domu, tylko na zakupy do miejscowego supermarketu. Dopiero po zrobieniu zakupów wjechaliśmy na autostradę i w ciągu godziny dojechaliśmy do naszego Pafos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela