Tego nie było w planach... a jednak się wydarzyło! Aż żal było nie wykorzystać czterech dni wolnego, które trafiły się na początku 2022 roku. Miałem nigdzie nie jechać, ale odezwała się moja podrożnicza dusza i w środę wpadłem na pomysł, żeby gdzieś wyjechać. Pierwszym pomysłem był wyjazd na narty, ale po pierwsze śniegu w górach nie ma (choć akurat od dzisiaj zrobiło się w Polsce znów mroźno i pewnie stoki będą naśnieżone), a po drugie miałem jechać z M., który jednak nie zdecydował się na tak długi wyjazd. Zostało mi więc szukanie czegoś samemu. No i znalazłem. Roztoczański Park Narodowy i jego okolice. Na booking.com znalazłem fajną i bardzo dobrze ocenianą miejscówkę - Letnisko Klocówka i... pozostało tylko jechać. Ponieważ nie lubię jeździć sam, a nie za bardzo było z kim, to zabrałem ze sobą w podróż mamę. Ona też bardzo lubi jeździć i zwiedzać.
Z domu wyjechaliśmy dziś dosyć późno, bo dopiero przed 11.00. Na dzisiaj zaplanowałem zwiedzanie dwóch miast - Lublina i Zamościa. Ponieważ od niedawna, aż do samego Lublina prowadzi droga ekspresowa, to na parking koło lubelskiej Starówki dojechaliśmy już po 2 godzinach jazdy. Pogoda nam sprzyjała, bo Lublin zwiedzaliśmy w przerwie między dwoma śnieżycami i momenatami nawet świeciło nam słońce. Lubelska Starówka jest przeurocza. Przeszliśmy ją całą. Zwiedzanie rozpoczęliśmy pod lublińską Katedrą skąd przeszliśmy obok Ratusza na starówkę. Po przejściu przez Stare Miasto poszliśmy jeszcze pod Zamek. Weszliśmy także na jego dziedziniec. Potem wróciliśmy ulicą Podwale na parking pod Katedrą, gdzie zostawiliśmy samochód i pojechaliśmy w kierunku Zamościa.
Po około godzinie drogi dojechaliśmy na parking przy Bramie Szczebrzeskiej i poszliśmy na zamojską Starówkę. Po zrobieniu zdjęć poszliśmy szukać jakiejś restauracji, bo zrobiło się już dość późno i zgłodnieliśmy. Weszliśmy do restauracji "Skarbiec Wina" znajdującej się na samym Rynku. Dość długo czekaliśmy na jedzenie ale było bardzo dobre i było go bardzo dużo a ceny dość przystępne. W oczekiwaniu na zamówienie poszedłem zwiedzić Starówkę a mama została przy stoliku z gorącą herbatą. Gdy już przeszedłem po uliczkach starego miasta i wróciłem z powrotem do restauracji to nadal jeszcze musieliśmy czekać na nasze jedzenie. W międzyczasie na dworze zrobiło się już ciemno. Po zjedzeniu obiadu mogliśmy w końcu wrócić do samochodu i jechać do miejsca naszego noclegu. ale zanim to nastąpiło to jeszcze trochę pozachwycaliśmy się przepięknie oświetlonym Rynkiem w Zamościu.
Do wsi Klocówka zostało nam z Zamościa niecałe 30 kilometrów. Jechałem dośc spokojnie, gdyż droga była dośc kręta i w dodatku temperatura spadła poniżej zera i momentami padał śnieg, a droga była biała i bardzo śliska. Na miejsce udało się dojechać bez problemów, a na miejscu przywitała nas przemiła pani gospodyni. Jak się później okazało w czasie rozmowy, nasza gospodyni jest partnerką jednego z zawodników Politechniki, którego trenował mój tata, a którego ja pamiętam z czasów, kiedy chodziłem na mecze. Świat jest taki mały...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz