sobota, 28 października 2023

Namibia - dzień 4 - Park Narodowy Namib Naukluft








Skoro świt spakowaliśmy namioty i wyruszyliśmy na zdobywanie wydm na pustyni Namib w rejonie zwanym Sossusvlei. To jedno z najbardziej ikonicznych i malowniczych miejsc w Parku Narodowym Namib-Naukluft w Namibii. To obszar słynnych czerwonych wydm, suchych jezior i piaskowych równin, który przyciąga turystów, fotografów i miłośników przyrody z całego świata. Wyjeżdżając z campingu musiałem wziąć na chwilę na hol samochód z naszej solistowej ekipy, bo zapomnieli wczoraj wieczorem odłączyć lodówkę i rozładował im się akumulator. Dojazd do wydm zajął nam około godziny. Po drodze mijaliśmy przepięknie oświetlone przez wchodzące słońce mniejsze wydmy, między innymi słynną Dune 45. Jednak naszym dzisiejszym celem było wejście na najwyższą wydmę w Parku – Big Daddy. Żeby do niej dojechać, musieliśmy ostatnie 4 kilometry przejechać po piaszczystej drodze. Aby to zrobić bez problemów, musieliśmy najpierw zatrzymać się na parkingu i obniżyć ciśnienie w oponach. Udało nam się przejechać, choć momentami mieliśmy strach w oczach, że nie damy rady i się zakopiemy.

Wejście na 325-metrową wydmę zajęło nam około półtorej godziny i wymagało niezłej kondycji, ale widoki jakie się z niej roztaczały warte były każdego zmęczenia. Z wierzchołka Big Daddy roztacza się spektakularny widok na całe Sossusvlei oraz okoliczne wydmy. Popatrzcie zresztą sami jak tam jest pięknie!

Po kilkunastu minutach odpoczynku na szczycie i napawaniu się przepięknym krajobrazem zaczęliśmy schodzić, a w zasadzie częściowo zbiegać z wydmy. Zejście zajęło nam... kilka minut i to tylko dlatego tak długo(!), że zatrzymywaliśmy się po drodze, żeby robić zdjęcia. A dlaczego schodziliśmy tak krótko? Bo wybraliśmy zejście najbardziej stromą stroną wydmy, które prowadziło nas prosto do Deadvlei. Deadvlei to część obszaru Sossusvlei. Jest jednym z jego najbardziej rozpoznawalnych elementów. Jest to sucha, biała dolina otoczona przez olbrzymie czerwone wydmy. Na dnie Deadvlei można zobaczyć uschnięte drzewa akacjowe, które dodają temu miejscu surrealistycznego uroku. Zdjęcia z nimi są praktycznie na każdym folderze turystycznym reklamującym Namibię. Drzewa te są martwe od co najmniej 600 lat! Sama nazwa „Deadvlei” oznacza „Martwe Bagno” lub "Martwe Jezioro". Jest to zlepek dwóch słów - angielskiego dead (martwy) i afrykanerskiego vlei (jezioro lub bagno). Nieco z boku doliny, pod jedną z „żywych” akacji stał sobie oryks. Musieliśmy mu zrobić sesję zdjęciową.

Gdy wyjechaliśmy za bramę parku, to pojechaliśmy jeszcze na stację zatankować benzynę i ruszyliśmy w drogę do Swakopmund. Po około godzinie drogi zatrzymaliśmy się w miejscowości Solitaire, w McGregor's Bakery, na tutejszą słyną szarlotkę. Miejsce to jest często wybierane na punkt postoju na trasie między Sossusvlei a Windhukiem lub Swakopmund, gdzie podróżni mogą zatrzymać się na posiłek i odpoczynek. Przy wyjeździe znów musiałem podholować kolegów, bo ponownie nie chciał im odpalić samochód.

Po kolejnej godzinie dojechaliśmy do Zwrotnika Koziorożca. Znajduje się tu tablica z informacją, że przekraczamy właśnie zwrotnik. Po krótkiej sesji fotograficznej ruszyliśmy w dalszą drogę, bo czas nas naglił. W Namibii nie wolno jeździć poza miastami po zapadnięciu zmroku, a my mieliśmy jeszcze do przejechania sporo kilometrów po szutrowej drodze.

Kiedy już wiedzieliśmy, że zdążymy dojechać na camping przed zmrokiem, podjechaliśmy jeszcze na chwilę na parking pod najwyższą wydmą w Namibii – Dune 7. Nie dane nam było jednak nacieszyć się jej widokiem, bo już po raz trzeci dzisiaj padł nam akumulator. Tym razem na amen. Musieliśmy zadzwonić do firmy wypożyczającej nam samochody po pomoc. Na miejscu pozostały 2 osoby, a my pojechaliśmy dalej, żeby zdążyć jeszcze coś zjeść i rozłożyć namioty. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę zobaczyć flamingi, które dostrzegliśmy z drogi.

Stąd do Swakopmund pozostało nam już tylko około 30 kilometrów. Swakopmund to popularna nadmorska miejscowość turystyczna w Namibii, położona na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. Miasto jest znane ze swojego uroczego kolonialnego charakteru, licznych plaż, choć woda w Oceanie ma bardzo niską temperaturę, restauracji serwujących owoce morza i sklepów z pamiątkami. Zostało założone pod koniec XIX wieku jako niemieckie miasto kolonialne. W okolicach miasta można uprawiać surfing, kitesurfing, windsurfing, kajakarstwo, wędkarstwo, jazdę na rowerze i wiele innych aktywności. W okolicy znajdują się także wydmy, które przyciągają miłośników kładów i sandboardingu.

Do Swakopmund dojechaliśmy około godziny 20 i od razu podjechaliśmy do położonej nad samym brzegiem oceanu restauracji The Tug. W niej zjedliśmy pyszną kolację (ja wziąłem sobie kalmary i rybę). Po kolacji pojechaliśmy na camping Tiger Reef, który położony jest również nad samym Oceanem Atlantyckim. Po rozłożeniu namiotów poszliśmy spać, ale wcześniej zdążyliśmy jeszcze zobaczyć dzisiejsze częściowe zaćmienie Księżyca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice