Dzisiaj obudziliśmy się bardzo
późno. Na 13:00 mieliśmy umówioną wizytę w sprawie sprzedaży domu Moniki. Udało
nam się załatwić kilka papierkowych spraw w urzędzie, ale nie było notariusza,
więc nic więcej nie załatwiliśmy. Pojechaliśmy też na chwilę do portu w Pigadii
– stolicy Karpathos, z którego będziemy odpływać promem do Pireusu. Niestety
okazało się wczoraj, że z powodu silnych wiatrów prom ma duże opóźnienie.
Zamiast odpłynąć jutro o 20:00, tak jak było to planowane, wypłyniemy
najprawdopodobniej dopiero o 4 rano w środę. Chcieliśmy zapytać w siedzibie
firmy, która obsługuje promy, czy na pewno wypływamy z opóźnieniem, ale nikogo
w biurze nie było. Musimy więc zaufać informacjom w aplikacji. Wszystko jednak
wskazuje na to, że ze środowego zwiedzania Aten nic nie wyjdzie i po
opuszczeniu promu będziemy musieli udać się prosto na nocleg do Meteorów.
Zobaczymy jeszcze jak to będzie, ale szanse na choćby chwilowe zwiedzanie
stolicy Grecji są minimalne.
Z portu ruszyliśmy w końcu na plażę. Dzisiaj wybraliśmy plażę Agios Minas, położoną niedaleko miasta Olympos, po wschodniej stronie wyspy. Agios Minas to długa, żwirowa plaża z czarnymi, płaskimi kamieniami i turkusową wodą. Otoczona jest wysokimi klifami i dziką przyrodą, co czyni ją idealnym miejscem dla osób szukających spokoju i kontaktu z naturą. Na wzgórzu nad plażą znajduje się malowniczy kościół Agios Minas, z którego rozciągają się piękne widoki. Dojazd do plaży z głównej drogi okazał się jednak dla nas zbyt dużym wyzwaniem. Droga jest bowiem szutrowa, wąska i stroma, z nachyleniem sięgającym miejscami ponad 16%. Ponadto prowadzi często nad sporymi przepaściami. Pewnie dalibyśmy radę, ale Monika niestety ma bardzo duży lęk wysokości i w połowie drogi dostała silnego ataku paniki, więc bezpieczniej było zawrócić. Pojechaliśmy na położoną nieco bliżej stolicy plażę Apella. Okazała się ona niezwykle urocza. Spędziliśmy na niej około 2 godzin. Ja z L. pływaliśmy sobie trochę z maskami i oglądaliśmy rybki pływające sobie wokół wielkich, wystających czasem ponad powierzchnię wody, skał. Rybek nie było zbyt dużo, ale i tak fanie było na nie popatrzeć.
Z plaży postanowiliśmy wrócić do portu w Pigadii (Karpathos), żeby zjeść obiadokolację w jednej z lokalnych restauracji. Monika znała bardzo dobrą knajpkę, w której serwowali grackie dania oraz owoce morza. Dziewczyny wzięły sobie krewetki, ośmiorniczki, smażoną cukinię oraz tzatziki, a ja wybrałem tym razem makaron z owocami morza. Był pyszny. Po jedzeniu udaliśmy się do domu, kupując jeszcze po drodze owoce (arbuza oczywiście też) w sklepie Oli. Wieczorem odbyła się obowiązkowa partia scrabble, po czym poszliśmy spać.