poniedziałek, 30 czerwca 2025

Grecja – dzień 3 – Zwiedzanie Karpathos 2










Dzisiaj obudziliśmy się bardzo późno. Na 13:00 mieliśmy umówioną wizytę w sprawie sprzedaży domu Moniki. Udało nam się załatwić kilka papierkowych spraw w urzędzie, ale nie było notariusza, więc nic więcej nie załatwiliśmy. Pojechaliśmy też na chwilę do portu w Pigadii – stolicy Karpathos, z którego będziemy odpływać promem do Pireusu. Niestety okazało się wczoraj, że z powodu silnych wiatrów prom ma duże opóźnienie. Zamiast odpłynąć jutro o 20:00, tak jak było to planowane, wypłyniemy najprawdopodobniej dopiero o 4 rano w środę. Chcieliśmy zapytać w siedzibie firmy, która obsługuje promy, czy na pewno wypływamy z opóźnieniem, ale nikogo w biurze nie było. Musimy więc zaufać informacjom w aplikacji. Wszystko jednak wskazuje na to, że ze środowego zwiedzania Aten nic nie wyjdzie i po opuszczeniu promu będziemy musieli udać się prosto na nocleg do Meteorów. Zobaczymy jeszcze jak to będzie, ale szanse na choćby chwilowe zwiedzanie stolicy Grecji są minimalne.

Z portu ruszyliśmy w końcu na plażę. Dzisiaj wybraliśmy plażę Agios Minas, położoną niedaleko miasta Olympos, po wschodniej stronie wyspy. Agios Minas to długa, żwirowa plaża z czarnymi, płaskimi kamieniami i turkusową wodą. Otoczona jest wysokimi klifami i dziką przyrodą, co czyni ją idealnym miejscem dla osób szukających spokoju i kontaktu z naturą. Na wzgórzu nad plażą znajduje się malowniczy kościół Agios Minas, z którego rozciągają się piękne widoki. Dojazd do plaży z głównej drogi okazał się jednak dla nas zbyt dużym wyzwaniem. Droga jest bowiem szutrowa, wąska i stroma, z nachyleniem sięgającym miejscami ponad 16%. Ponadto prowadzi często nad sporymi przepaściami. Pewnie dalibyśmy radę, ale Monika niestety ma bardzo duży lęk wysokości i w połowie drogi dostała silnego ataku paniki, więc bezpieczniej było zawrócić. Pojechaliśmy na położoną nieco bliżej stolicy plażę Apella. Okazała się ona niezwykle urocza. Spędziliśmy na niej około 2 godzin. Ja z L. pływaliśmy sobie trochę z maskami i oglądaliśmy rybki pływające sobie wokół wielkich, wystających czasem ponad powierzchnię wody, skał. Rybek nie było zbyt dużo, ale i tak fanie było na nie popatrzeć.

Z plaży postanowiliśmy wrócić do portu w Pigadii (Karpathos), żeby zjeść obiadokolację w jednej z lokalnych restauracji. Monika znała bardzo dobrą knajpkę, w której serwowali grackie dania oraz owoce morza. Dziewczyny wzięły sobie krewetki, ośmiorniczki, smażoną cukinię oraz tzatziki, a ja wybrałem tym razem makaron z owocami morza. Był pyszny. Po jedzeniu udaliśmy się do domu, kupując jeszcze po drodze owoce (arbuza oczywiście też) w sklepie Oli. Wieczorem odbyła się obowiązkowa partia scrabble, po czym poszliśmy spać.

niedziela, 29 czerwca 2025

Grecja – dzień 2 – Zwiedzanie Karpathos 1










Obudziliśmy się około godziny 10:00. Pośniadaniu pojechaliśmy na chwilę do domu Moniki, żeby zabrać część jej rzeczy oraz dogadać się z kupcem jej domu. Po powrocie spakowaliśmy rzeczy na plażę i pojechaliśmy w kierunku północnej części wyspy. Pierwszym naszym przystankiem było miasteczko Lefkos, a właściwie znajdujące się tutaj plaże. Jest ich w okolicy miasta kilka. Te, które zamknięte są w małych zatoczkach, prawie w ogóle były bez fal. My jednak wybraliśmy długą, szeroką i piaszczystą plażę na północnym krańcu miasteczka, oczywiście po to, żeby znów szaleć na falach. A te były chyba dzisiaj jeszcze większe niż wczoraj. Zabawa znów była wspaniała. Dodatkowo poszedłem sobie jeszcze z Moniką na znajdujące się w pobliżu skałki. Na plaży spędziliśmy około 2 godzin.

Kiedy zrobiliśmy się już trochę głodni, to ruszyliśmy dalej, w kierunku Olympos. Jest to jedno z najbardziej charakterystycznych miasteczek na Karpathos, leżące na północy wyspy. Znane jest z tradycyjnej architektury, wąskich uliczek i lokalnych warsztatów rzemieślniczych. Warto pospacerować po jej uliczkach oraz spróbować lokalnych specjałów w jednej z restauracji, co oczywiście od razu po przyjeździe zrobiliśmy.

Po jedzeniu poszliśmy na spacer wąskimi i krętymi uliczkami miasta. Podziwialiśmy ślicznie pomalowane i ozdobione domki, liczne kościółki i kapliczki oraz piękne widoki na Morze Egejskie. Jednymi z najbardziej charakterystycznych elementów krajobrazu tego miasteczka są również wiatraki. Znajdują się one głównie na grzbietach wzgórz otaczających Olympos, na ich zachodnich zboczach, gdzie występują silne wiatry znad Morza Egejskiego. Większość z nich została zbudowana na stromych klifach i wzniesieniach, co umożliwiało efektywne wykorzystanie siły wiatru do mielenia zboża. W przeszłości istniało tutaj kilkanaście wiatraków, z których do dziś zachowało się tylko kilka. Niektóre z nich zostały odrestaurowane i przekształcone w muzea na świeżym powietrzu lub tawerny, podczas gdy inne pozostają w stanie ruiny.

Wracając do samochodu zatrzymaliśmy się jeszcze w kilku sklepach z lokalnymi pamiątkami. Nie obyło się oczywiście bez zakupów. Mamy magnesy, oliwę z tutejszych oliwek, dywanik, obrazek z wiatrakami i deskę do krojenia. Powrót do domu, bardzo krętymi i stromymi drogami, zajął nam prawie półtorej godziny, mimo, że dzieliło nas od niego tylko około 50 kilometrów. Po powrocie mieliśmy siłę już tylko na zjedzenie arbuza i wzięcie prysznica. Dzisiaj wszyscy się mocno spiekliśmy. Jesteśmy czerwoni jak raki. Na razie jeszcze nic nie czujemy, ale nie wiemy jak będzie jutro rano. Zobaczymy.