Żeby dojechać na miejsce startu naszego spływu na czas musiałem wyjechać z Warszawy o 4 rano. Na tę godzinę umówiłem się z J. i K. przy parkingu. Po spakowaniu się ruszyliśmy w drogę. Najpierw musieliśmy dojechać do bazy firmy As-Tour w Hucie Kalnej. Tam zostawiłem samochód, zapakowaliśmy kajaki i resztę sprzętu i pojechaliśmy do Małych Swornychgaci. Na polu namiotowym „Za mostem” nad Jeziorem Charzykowskim byliśmy umówieni z resztą grupy o godzinie 10.30. W tym roku płynie ze mną aż 14 osób.
Załadowanie kajaków zajęło nam ponad godzinę. Wypłynęliśmy chwilę po godzinie 12.00 i… prawie od razu musieliśmy wracać do brzegu, bo Z. z W. wylądowały w wodzie. Dobrze, że od razu na początku, blisko brzegu, bo na środku jeziora byłoby dużo gorzej. Po wylaniu wody z kajaka i przepakowaniu się mogliśmy ruszyć po raz drugi. Silny wiatr i wysoka fala na jeziorze towarzyszyły nam do mostu między Jeziorem Charzykowskim i Jeziorem Długim. Później było już zdecydowanie łatwiej. Na środku kolejnego jeziora – Karsińskiego, przy ujściu rzeczki Chociny zatrzymaliśmy się na mieliźnie, na krótką kąpiel w jeziorze. Po kąpieli dopłynęliśmy do miejscowości Swornegacie, w której to zjedliśmy obiadokolację, w bardzo ładnej karczmie nad samym brzegiem jeziora.
Po obiedzie minęliśmy most w Swornychgaciach, po czym wpłynęliśmy na spokojne jezioro Witoczno. Za nim w końcu wpłynęliśmy na pierwszy dłuższy odcinek rzeki Brdy. Po około kilometrze zatrzymaliśmy się na nocleg, na bardzo ładnym polu namiotowym, na którym przebywała również grupa kuglarzy, która do późnej nocy ćwiczyła pokazy, między innymi także z pochodniami.
My rozpaliliśmy sobie ognisko i grzejąc się w jego płomieniach rozmawialiśmy sobie o „życiu”. Około północy wygonił nas spać deszcz, który zaczął siąpić sobie z nieba. Na szczęście nie padał zbyt mocno, więc nie przemokliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz