Ponieważ noc spędzaliśmy w cieplutkim i suchym pomieszczeniu, to nie spieszyliśmy się specjalnie ze wstawaniem. Przez noc wyschły mi wszystkie ciuchy, które wczoraj wpadły do wody. Wypłynęliśmy w samo południe. Pierwsze kilometry były spokojne, choć w poprzek rzeki leżało dużo zwalonych drzew, pomiędzy którymi trzeba było sprawnie manewrować.
Przy ujściu rzeczki Kicz rozpoczął się pierwszy (krótszy, bo około kilometrowy) z dwóch dzisiejszych trudnych odcinków. Niedługo po nim, przy ujściu drugiej rzeki – Ruda, zaczął się drugi, dużo dłuższy, bo około 5-kilometrowy odcinek zwany „Piekiełko”. Oba odcinki okazały się nie takie trudne jak myśleliśmy, albo po prostu dobrze się do nich przygotowaliśmy. Nurt rzeki był rzeczywiście bardzo szybki, w rzece leżało też sporo powalonych drzew, ale dosyć wysoki stan wody sprawił, że przeszkody pokonywało się stosunkowo łatwo.
Po dopłynięciu do mostu w Pile nurt zdecydowanie zwolnił. Tutaj mieliśmy się pierwotnie zatrzymać na nocleg, ale ponieważ płynęło się nam bardzo dobrze, to zdecydowaliśmy się kontynuować spływ. Niedługo za mostem w Pile nurt prawie przestał być wyczuwalny, co najlepiej świadczyło o tym, że niedługo dopłyniemy do Zalewu Koronowskiego.
Dopływając do miejsca naszego dzisiejszego noclegu, do stanicy wodnej PTTK w Gostycynie-Nogawicy, zaczął padać deszcz. Niestety ma on padać aż do jutra. Po dopłynięciu do brzegu szybko rozbiliśmy namioty, żeby zdążyć zrobić to jeszcze w miarę „na sucho” a potem poszliśmy skryć się przed deszczem pod drewnianą wiatę. Tam spędziliśmy dalszą część dnia i bardzo przyjemny, muzyczny wieczór z piosenkami, między innymi z filmu "Rocketman". Na obiad zamówiliśmy sobie ponownie pizzę, którą znów dowieziono nam na pole.
Jutro wpływamy już na Zalew Koronowski, który widzimy obecnie z naszej wiaty położonej na wysokim brzegu Brdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz