Tak jak zaplanowaliśmy wczoraj, wyjechaliśmy z hotelu bardzo wcześnie, bo już o godzinie 8.00. Droga z Tallina do Parku Narodowego Gauja zajęła nam 3,5 godziny. Gdy wyjeżdżaliśmy niebo było błękitne. Po drodze zaczęło się chmurzyć, ale deszcz jeszcze nie zaczął padać. Najpierw przyjechaliśmy do miejscowości Cĕsis, żeby zobaczyć tutejszy zamek. Niewiele wiadomo o pierwotnym wyglądzie zamku. Warownia stanowiła bazę wypadową do podboju Estonii i mimo, iż była wielokrotnie atakowana przez pogan nie została nigdy zdobyta. Obecnie zamek jest jednym z najciekawszych zachowanych zabytków średniowiecznej architektury obronnej. Zobaczyć można pozostałości zamku wysokiego, z kaplicą z początku XIII wieku, będącą najstarszą jego częścią. W wieży zachodniej podziwiać można komnatę mistrza inflanckiego z oryginalnym gotyckim ceglanym sklepieniem i kominkiem. Zachowały się również cylindryczne wieże północna i południowa. Na czas zwiedzania zamku każdy turysta dostaje latarnię z zapaloną wewnątrz świecą, którą może oświetlać sobie mroczne zamkowe zakamarki. Jest to ciekawy pomysł na promocję zamku i duża atrakcja szczególnie dla najmłodszych. Ponieważ nieuchronnie zbliżały się opady deszczu, a my mieliśmy jeszcze zaplanowaną na dzisiaj wizytę w parku zwierząt, to zdecydowaliśmy się nie zwiedzać zamku. Zobaczyliśmy go tylko z zewnątrz, weszliśmy na chwilę do tutejszego kościoła i pojechaliśmy w dalszą drogę.
Po pół godzinie drogi dojechaliśmy do Ligante. Jest to niewielka wieś pośrodku lasu, położona nad rzeką Gauja, w samym sercu Parku Narodowego Gauja. Chociaż Łotwa należy do krajów nizinnych, to tutaj można poczuć się jak w górach. Dolina rzeki Gauja gwarantuje niezapomniane wrażenia. Park Narodowy Gauja obejmuje obszar o powierzchni 920 km2 i jest największy w krajach Pribałtyki. Został utworzony w 1973 roku, co czyni go również najstarszym na terenie Łotwy. Jego główną dolinę wyrzeźbiła rzeka Gauja, która na terenie parku narodowego ma 93 kilometry i jest jedną z jego największych atrakcji. Niedaleko od centrum wsi Ligante znajduje się Park Przyrodniczy, który jest najciekawszą atrakcją okolicy. Na ogromnej powierzchni zostały tutaj wprowadzone dzikie zwierzęta, które żyją na tzw. półwolności, czyli w naturalnym środowisku, ale na ograniczonej powierzchni. Spotkać można niedźwiedzie, łosie, lisy, szopy pracze, dziki i inne. Szlak ma niecałe 5 km i przeszliśmy go, oglądając po drodze zwierzęta (których notabene nie było zbyt wiele), w około półtorej godziny. Gdy rozpoczynaliśmy wędrówkę deszcz jeszcze nie padał. Udało nam się przejść większość trasy na sucho. Dopiero pod koniec trasy zaczęło padać, choć nie była to jakaś wielka ulewa. Po powrocie na parking dziewczyny zostały w kawiarni, a ja poszedłem jeszcze na krótki spacer wzdłuż rzeki Gauja, żeby zobaczyć od strony rzeki, znajdujące się tutaj wysokie klify nadrzeczne zbudowane z piaskowca (te same klify, które oglądaliśmy z góry, zatrzymując się w drodze do Parku Zwierząt na punkcie widokowym).
Gdy dojechaliśmy do Siguldy i zaparkowaliśmy samochód znów na chwilę przestało padać. Sigulda to małe, urokliwe miasteczko w sercu Parku Narodowego Gauja. Okolica pełna jest parków i spokojnych ulic. Jest to także zimowa stolica Łotwy, w której znajduje się tor bobslejowy, stoki narciarskie, a nawet kolejka górska, nad wyjątkowo głęboką w tym miejscu doliną rzeki Gauja. W Siguldzie oraz w pobliskich Turaidzie i Krimuldzie znajdują się zamki krzyżackie. Nie brakuje tutaj także szlaków pieszych przez kaniony, wąwozy, jaskinie, czy wodospady. W Siguldzie odwiedzić warto ruiny średniowiecznego zamku. Budowla została wniesiona w XII wieku przez zakon kawalerów mieczowych i była świadkiem wielu historycznych wydarzeń. Na zamku urzędował swego czasu Jan Chodkiewicz. Twierdza mocno ucierpiała podczas kolejnych wojen, a do naszych czasów przetrwały tylko jej fragmenty. Tuż obok starego zamku znajduje się ładny park z Nowym Zamkiem oraz punktem widokowym.
Ostatnim odwiedzonym dzisiaj przez nas miejscem były ruiny zamku w Turaidzie. Znajdują się one o kilka minut drogi od Siguldy. Ten malowniczo położony zamek to jeden z najpiękniejszych zabytków na Łotwie. Zbudowana w XIII wieku budowla z czerwonej cegły była jednym z elementów na linii warowni wniesionych przez zakon kawalerów mieczowych. Zamek pełnił swoją funkcję niemal do końca XVIII wieku, kiedy to piorun niefortunnie trafił w arsenał, a forteca stanęła w płomieniach. Do dziś zachowały się jedynie ruiny, gdyż nie zdecydowano się na jego odbudowę. W ocalałych wnętrzach znajdują się różne ekspozycje, które przybliżają nam dzieje zamku na przestrzeni lat. Warto wspiąć się na zamkową wieżę, z której podziwiać można panoramę okolicy. Zamek jest jednym z elementów Rezerwatu Turaida. Jest to spory, ogrodzony, teren, gdzie zobaczyć można również zabytkowy dwór, jeden z najstarszych na Łotwie drewnianych kościołów, grób Róży (z którą wiąże się jedna z tutejszych legend), starą zabudowę gospodarczą oraz park pieśni ludowych. Na ten ostatni składa się 26 rzeźb, które opowiadać mają o życiowej mądrości Łotyszy.
Po wizycie na zamku zatrzymaliśmy się (jeszcze w Siguldzie) w uzbeckiej restauracji, żeby coś zjeść. Nasz wybór nie okazał się najlepszy i nie najedliśmy się zbytnio. Dojazd do hotelu w centrum Rygi zajął nam około godziny. Po drodze trochę padało, a już w samej Rydze rozpadało się na dobre i tak ma być przez całą noc oraz jutro. Choć najnowsze prognozy pokazują, że jest szansa na to, iż będziemy zwiedzać jutro stolicę Łotwy bez towarzyszącego nam bez przerwy deszczu. Po rozpakowaniu się w ho(s)telowym pokoju i krótkim odpoczynku poszliśmy na drugą stronę ulicy na pizzę. Tym razem najedliśmy się, a nasze pizze były bardzo smaczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz