Tradycyjnie już w Boże Ciało pojechałem nad Babant żeby rozbić swoje obozowisko. Przyczepa czekała już na mnie na polu, jednak wiedziałem, że po przyjeździe w środowy wieczór niewiele zdążę już zrobić, bo czekała mnie zmiana opony, która w czasie jazdy na pole uległa całkowitemu zniszczeniu. Nie spodziewałem się jednak, że jej wymiana zajmie mi ponad 2 godziny. Najpierw nie mogłem odpowiednio podnieść przyczepy, bo jest już na tyle stara, że podnosząc ją na lewarku podnosiła się jednocześnie cała podłoga :). Gdy już znalazłem odpowiednie miejsce i udało mi się ją w końcu podnieść, to okazało się, że śruby w kole są tak zapieczone, że nie da rady ich odkręcić. Dopiero pomoc niezastąpionego WD40 oraz młotka pozwoliły mi poradzić sobie z wymianą opony na nową. Gdy już ustawiłem odpowiednio prosto przyczepę zrobiło się na tyle późno, że nie zdążyłem rozłożyć przedsionka. Zrobiłem to następnego dnia, tak jak i pozostałe rzeczy związane z przygotowaniem się do tegorocznego sezonu.
Oprócz mnie byli też wszyscy B., dorosłe Dz.. A w czwartek przyjechała też B. i M. ze swoim chłopakiem. Pogodę mieliśmy bardzo przyjemną. Chodziliśmy oczywiście na spacery, z których chyba najbardziej zadowolona była Łezka. W tym roku, przynajmniej teraz, jest mnóstwo komarów. Kąpałem się codziennie, choć woda zanieczyszczona była dużą ilością glonów i nie wyglądała zachęcająco.
W sobotę wszyscy wybraliśmy się do Mrągowa. Zrobiliśmy zakupy w Biedronce i Lidlu, ale naszym głównym celem była oczywiście Chata Mazurska, a w niej jak zawsze znakomita pizza!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz