Ostatni dzień na Islandii. Poranek przywitał nas piękną pogodą. Prawie godzinna kąpiel w wannie z gorącą wodą była czystą przyjemnością. Pogoda była tak dobra, że dwa razy wchodziłem do fiordu i nie czułem po wyjściu zimna. Po kąpieli i śniadaniu ruszyliśmy na zwiedzanie ostatnich atrakcji. Ale za to jakich!
Najpierw pojechaliśmy do Þingvellir. Jest to obszar w południowo-zachodniej Islandii, położony kilkadziesiąt kilometrów na wschód od stolicy kraju Reykjawiku, na północnym brzegu największego islandzkiego jeziora Þingvallavatn. Miejsce to jest bardzo ważne dla historii Islandii, jako że właśnie tutaj, w 930 roku, po raz pierwszy zebrał się islandzki parlament Althing, który jest jedną z najstarszych instytucji parlamentarnych świata, która funkcjonuje do dziś. Althing obradował tutaj aż do końca XVIII wieku. W tym samym miejscu ogłoszono pełną niepodległość Republiki Islandii w dniu 17 czerwca 1944.
Obszar ten jest również bardzo interesujący ze względu na budowę geologiczną. Znajduje się on bowiem w miejscu, gdzie stykają się płyty tektoniczne eurazjatycka i północnoamerykańska. Stąd też obserwuje się tu znaczącą aktywność sejsmiczną i wulkaniczną. Powierzchnia ziemi poprzecinana jest licznymi szczelinami, wśród których największa tworzy głęboki wąwóz Almannagjá. W 1928 utworzono na tym obszarze park narodowy, który w 2004 został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Poza zrobieniem sobie zdjęć na symbolicznej szczelinie, stojąc okrakiem pomiędzy dwiema płytami kontynentalnymi, przeszliśmy się wzdłuż wąwozu Almannagjá do wodospadu Öxarárfoss, po czym wróciliśmy na parking.
Drugim punktem dzisiejszego dnia była dolina Haukadalur, z polem geotermalnym o nazwie Geysir, na którym znajdują się dwa najbardziej znane islandzkie gejzery, oraz można zaobserwować kilka innych ciekawych zjawisk związanych z gorącymi źródłami. Geysir wyrzucał wodę na wysokość 80 metrów od XIV wieku do lat 60. XX wieku. Obecnie jest już nieaktywny, choć nieregularnie wyrzuca jeszcze wodę na kilka metrów w górę. Natomiast Strokkur to największy czynny gejzer Islandii. Wybucha co 5-10 minut. Wyrzuca słup wody na wysokość 30 metrów. Na terenie tego samego pola geotermalnego znajdują się także mniejsze źródła geotermalne – Smiður i Litli-Strokkur.
Niestety gdy podjechaliśmy na parking to zaczął padać deszcz i gejzery oglądaliśmy w niezbyt komfortowych warunkach. Obejrzeliśmy kilka wybuchów gejzeru Strokkur, obeszliśmy pozostałe ciekawe miejsca na polu geotermalnym, porobiliśmy zdjęcia i pojechaliśmy na wodospad Gullfoss. Jest on chyba najbardziej znanym i najczęściej odwiedzanym wodospadem na Islandii. Leży na rzece Hvítá. Składa się z dwóch kaskad. Pierwsza mierzy 11 metrów, druga, położona pod kątem w stosunku do pierwszej, ma wysokość 21 metrów. W każdej sekundzie przepływa przez niego 400 metrów sześciennych wody.
Na początku XX wieku Gullfoss miał być przekształcony w hydroelektrownię, jednak plany zarzucono. Według jednej wersji przyczyniły się do tego protesty mieszkańców, według drugiej brak funduszy. Wokół wodospadu utworzono park narodowy. Wodospad jest faktycznie imponujący. Szkoda tylko, że znów musieliśmy oglądać go przy padającym deszczu.
W drodze na lotnisko w Keflaviku zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę w Selfoss, przy „winbudzie” – oczywiście ekipa chciała zrobić ostanie zakupy alkoholowe. Potem pozostała nam już tylko droga na lotnisko po obrzeżach Rejkiawiku, nad którym unosiły się złowrogie, czarne chmury, zdanie samochodów, nadanie bagażów i odlot do Gdańska.
W Gdańsku byliśmy już we wtorek, przed 3 rano. Po pożegnaniach, odwiezieniu części ekipy na dworzec kolejowy i zatankowaniu benzyny ruszyliśmy w drogę powrotną do Warszawy. Jechaliśmy tym razem krajową „siódemką”, która w wielu miejscach przebudowywana jest na drogę expresową i ruch odbywał się miejscami bardzo wolno. Ponadto na szerokości całych Żuław Wiślanych była gęsta mgła, a po drodze musiałem się jeszcze półtorej godzinki zdrzemnąć. Jeśli dodać jeszcze 2 postoje na McDonaldzie i KFC, to nie dziwne, że w domu byliśmy dopiero około południa.
Tak oto skończyła się nasza podróż do Islandii. Polecam każdemu jej odwiedzenie, bo jest naprawdę przepiękna i wyjątkowa!