Po śniadaniu i spakowaniu się pojechaliśmy na północ od Húsavíku, przejeżdżając tylko przez miasto, do Wąwozu (Kanionu) Ásbyrgi. Został on wyżłobiony przez… no właśnie nie wiadomo do końca przez co. Teorii jest co najmniej kilka. Kiedyś przez wąwóz przepływała rzeka Jökulsá á Fjöllum, działaniom której zawdzięcza swój obecny wygląd. W obecnej chwili jej nurt przebiega jednak na wschód od wąwozu. Według badań geologicznych, Wąwóz Ásbyrgi uzyskał swój obecny kształt w wyniku trzech szczególnie silnych przesunięć lodowców, które miały miejsce po erupcjach należących do lodowca Vatnajökull wulkanów Kverkfjöll i Bárðarbunga. Z kolei według nordyckiej Mitologii Ásbyrgi powstało zupełnie inaczej. Ponieważ jego forma przypomina podkowę, Islandczycy wierzyli że ośmionogi koń Odyna odcisnął tu swoje kopyto. Z tego powodu nazywano Ásbyrgi „Odciskiem stopy Odyna”.
My najpierw zwiedziliśmy kanion od środka. Przez lasek złożony z brzóz karłowatych doszliśmy do jego końca, nad wodospad Botnslakjarfoss i małe turkusowe jeziorko Botnstjörn, znajdujące się pod nim. Później wybraliśmy się na 12-kilometrowy trekking górą kanionu, do wodospadu, a następnie przez tundrowy płaskowyż nad kanion rzeki Jökulsá á Fjöllum, na której wczoraj, kilkadziesiąt kilometrów w górę rzeki, podziwialiśmy wodospady Dettifoss i Selfoss. Powrót na parking znów odbywał się przez łąki i tundrę. Gdy jechaliśmy do wąwozu pogoda była nieciekawa. W Húsavíku padał deszcz, a nad wąwozem unosiły się brzydkie chmury. Na szczęście nie padało i było ciepło. Gdy ruszyliśmy na trekking niebo przejaśniło się, a w drugiej jego części nawet momentami zaczęło wychodzić słoneczko.
Z Ásbyrgi udaliśmy się do Húsavíku zatrzymując się po drodze na pięknie oświetlonych słońcem klifach nad Oceanem Arktycznym. W Húsavíku byliśmy około godziny. Samo miasto to właściwie tylko port i jego okolice. To stąd kursuje najwięcej statków na obserwacje wielorybów. My przeszliśmy tylko przez miasteczko i zrobiliśmy pamiątkowe zakupy. Obowiązkowym punktem programu była wizyta w sklepie – tym razem Netto i w Vínbúðin – czyli sklepie z alkoholem (na Islandii, w zwykłych sklepach, można kupić alkohol tylko do 2,5%).
Po zakupach udaliśmy się w drogę do Akureyri, ale po drodze zjechaliśmy jeszcze nad przepiękny wodospad Góðafoss – czyli Wodospad Bogów. Tworzą go wody rzeki Skjálfandafljót, wypływającej z północnego czoła lodowca Vatnajökull. Ma 12 metrów wysokości oraz 30 metrów szerokości. Cytując artykuł ze strony icelandnews.is wodospad „swoją nazwę zawdzięcza doniosłemu wydarzeniu w historii Islandii, kiedy to w roku 1000 islandzki parlament Alþingi, obradujący w dolinie Þingvellir, zdecydował o przyjęciu chrześcijaństwa przez Islandczyków. Zanim doszło do podjęcia tej decyzji, parlament był podzielony na dwie rywalizujące i walczące ze sobą frakcje, a krewcy wikingowie dochodzili swych racji, najczęściej dobywając miecza, urządzając masowe rzezie w imię zemsty i własnego honoru. Do pierwszej frakcji należeli wierni starym, skandynawskim bogom konserwatywni poganie. Natomiast do drugiej ci, dla których lepszym dla Islandii było przyłączenie się do chrześcijańskiej Europy. Dwie wrogo do siebie nastawione grupy przybyły na posiedzenie parlamentu w dolinie Þingvellir. Nie mogąc dojść do porozumienia zwróciły się o pomoc do głosiciela prawa i kapłana Þorgeira Þorkelssona Ljósvetningagoði. Pomimo, że był poganinem, miał status przywódcy i osoby uprawnionej do podejmowania i wydawania decyzji. Po głębokim zastanowieniu się, wspiął się na „skałę prawa” (skała, gdzie naczelnicy rodów ustanawiali pierwsze prawa i zbierały się sądy), wygłosił do wszystkich zebranych płomienną mowę i w ten sposób przyczynił się do przyjęcia chrześcijaństwa przez mieszkańców Islandii.
Kiedy wrócił do domu z obrad parlamentu, a według starych sag mieszkał niedaleko obecnego wodospadu Goðafoss – wziął do ręki wszystkie statuetki pogańskich bogów, które posiadał, i wrzucił je do kipiącego nurtu wodospadu, wypowiadając następujące słowa: „nie będziemy modlić się i oddawać czci boskiej pogańskim bogom, ale będziemy wierni i oddani jasnemu Chrystusowi”. Do dzisiaj wodospad nosi nazwę Goðafoss, co w tłumaczeniu z języka islandzkiego znaczy – Wodospad Bogów.”
W Akureyri byliśmy około 21.00 ale nie zwiedzaliśmy miasta, tylko udaliśmy się od razu na ładny kemping pod, a właściwie to nad miastem. Miasto zobaczymy jutro. Po kolacji i rozbiciu namiotów poszedłem jeszcze na chwilę na górujące nad kempingiem wzgórze. Dzisiaj było już zbyt późno na zrobienie dobrego zdjęcia z góry, dodatkowo popsuła się znów pogoda i zaczęło mżyć. W lesie, przez który przechodziłem, a także na dzisiejszym trekkingu, wśród karłowatych brzóz, rosło pełno koźlaków. Nawet dwa zabrałem, ale więcej nie ma sensu, bo i tak nie będę miał co z nimi zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz