niedziela, 10 lipca 2022

Liban - dzień 2















Już po 3 godzinach snu musieliśmy się obudzić na śniadanie, po którym ruszyliśmy na zwiedzanie Libanu. Najpierw pojechaliśmy około 50 km na południowy-wschód od Bejrutu do niewielkiego miasta Bajt ad-Din położonego w górach Shouf (Szuf). Jego główną atrakcją jest wybudowany w latach 1788–1818 zespół pałacowy emira Beszira Szihaba II. Nad trwającymi 30 lat pracami czuwali syryjscy rzemieślnicy i włoscy architekci. Pałac jest doskonałym przykładem klasycznej architektury libańskiej, łączącej tradycyjny styl arabskiego budownictwa z wpływami europejskiego baroku – zdobione sufity, kolorowe, marmurowe podłogi mozaikowe, luksusowe tureckie łaźnie oraz apartamenty haremu, otoczone pięknie utrzymanymi ogrodami. Po przymusowej emigracji emira Beszira II w 1840 roku pałac był siedzibą władz tureckich i francuskich, aż do uzyskania w 1934 roku statusu zabytku narodowego. W 1943 roku stał się letnią rezydencją pierwszego libańskiego prezydenta Biszary al-Churiego. W czasie wojny domowej w latach 1975–1990 budynek został znacznie zniszczony. Obecnie pałac jest częściowo otwarty dla zwiedzających, pozostała część wciąż stanowi letnią rezydencję prezydencką.

Po zwiedzeniu pałacu, już w drodze powrotnej do Bejrutu, zatrzymaliśmy się, żeby zwiedzić ładnie położone miasteczko Dajr al-Kamar (Klasztor Księżyca). Miejscowość ta zwana jest „miastem emirów”. Liczy około 10 tysięcy mieszkańców. Od XVI wieku była siedzibą libańskich gubernatorów z rodów Maan i Chehab. Szczególny rozkwit Dajr al-Kamar nastąpił w okresie panowania druzyjskiego emira Fachr ad-Dina II, którego pałac można podziwiać do dnia dzisiejszego. Miejscowość słynie z licznych zabytków i jest nazywana czasem „muzeum architektury na wolnym powietrzu”. Kandyduje również do wpisania na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Po krótkim zwiedzaniu usiedliśmy w miejscowej knajpce na lunch, po którym pojechaliśmy zwiedzać stolicę Libanu.

Spacer po mieście rozpoczęliśmy od wizyty w pozostałościach rzymskich łaźni, datowanych na II-IV wiek naszej ery, na miejscu których wybudowano nowoczesny apartamentowiec, pozostawiając jednak wkomponowane w bezpośrednią okolicę budynku wykopaliska. Potem przeszliśmy przez Saifi Village - dzielnicę zaprojektowaną na wzór włoskich i francuskich budowli kolonialnych - na Plac Męczenników, skąd udaliśmy się do największego w kraju meczetu Mohammada Al-Amina. Wyróżnia się on piękną, błękitną kopułą i żółto-piaskowym kolorem. Nazywany jest także Błękitnym Meczetem, ponieważ wygląda jak brat bliźniak Błękitnego Meczetu w Stambule. Premier Rafik Hariri, który został później zamordowany, dokonał darowizny na poczet wybudowania meczetu, dzięki czemu w 2002 roku został położony kamień węgielny pod budowę świątyni sunnitów. Premier Hariri został zamordowany 14 lutego 2005 roku, a jego ciało pochowano obok meczetu w centrum Bejrutu. Meczet został otwarty w 2008 roku i jest zbudowany z żółtego wapienia z Arabii Saudyjskiej, który bywa także nazywany pustynnym złotym kamieniem. Turyści również mogą wejść do środka, ale nie zawsze meczet jest dla nich otwarty. My akurat mogliśmy wejść i obejrzeć go również w środku. Po wizycie w meczecie przeszliśmy obok grobu Rafiqa Haririego do znajdującej się tuż obok katedry, którą jednak była zamknięta, więc zobaczyliśmy ją tylko z zewnątrz. Katedra św. Jerzego to główna świątynia Prawosławnego Patriarchatu Antiocheńskiego w Bejrucie. Jest najstarszym kościołem zachowanym w mieście, który pochodzi z XII wieku. Jego konstrukcja została poważnie uszkodzona w wyniku trzęsienia ziemi w 1759 roku i została rozebrana w celu ponownej odbudowy. Budowę rozpoczęto w 1764 roku, a nową, większą katedrę ukończono trzy lata później. Niestety sufit, który nie miał filarów wspierających zapadł się zabijając 90 osób. W 1772 roku kościół został przebudowany na planie krzyża z trzema nawami, dodano nowy portyk do fasady północnej, główną fasadę zachodnią powiększono, a na północno-zachodnim narożniku zbudowano nową dzwonnicę. Po wybuchu wojny domowej w Libanie w 1975 roku katedra została ostrzelana i zdewastowana, a jej freski zostały zniszczone. Większość ikon skradziono, podpalono także część XVIII-wiecznego ikonostasu. W środku katedry na niektórych malowidłach naściennych nadal widać pozostałości po kulach. Po drugiej stronie meczetu i katedry mogliśmy również zobaczyć budynek dawnego kina, a właściwie centrum rozrywkowo-handlowego, które zostało zniszczone podczas wojny domowej z lat 1975-1990 i do dziś pozostało nieodbudowane. Budynek ze względu na swój kształt nazywany jest także "jajkiem".

Kontynuując nasz spacer przeszliśmy dalej koło dzielnicy rządowej, która niestety od kilku lat jest całkowicie zamknięta i to nie tylko dla turystów ale również dla wszystkich, którzy tam nie pracują albo nie mieszkają. Z oddali mogliśmy podziwiać jedynie Plac Nijmeh nazywany także Placem de l’Etoile, którego zwieńczeniem jest wieża zegarowa, która stanowi dobry punkt orientacyjny. Plac jest jednym z najbardziej rozpoznawanych punktów w Bejrucie, m.in. ze względu na wspomniany zegar oraz architekturę art deco. Sama wieża zegarowa pochodzi lat 30. XX wieku i była prezentem dla rządu Libanu od libańsko-brazylijskiego emigranta Michela Abeda. Wokół placu znajduje się wiele kawiarni i restauracji, są one jednak obecnie niedostępne. Po drodze mijaliśmy również Meczet Omara (zbudowany z wykorzystaniem budynku kościoła chrześcijańskiego z czasów bizantyjskich) oraz Souki Bejruckie, kryjące pod sobą pozostałości fenickich zabudowań mieszkalnych i magazynowych oraz średniowieczne mury obronne.

Na koniec zwiedzania stolicy udaliśmy się w okolice dzielnicy Hamra i ulicy o tej samej nazwie. Jest to główna ulica Bejrutu. W latach 60. i 70. była centrum intelektualnej aktywności w mieście, zresztą nadal znajdziemy przy niej mnóstwo kawiarni, pubów, restauracji, kin i teatrów. Jeżeli chcemy zobaczyć, jak wygląda codzienne życie Libańczyków, trzeba koniecznie tutaj przyjść. My akurat poszliśmy sobie najpierw pod charakterystyczny napis „I love Beirut”, a później trafiliśmy na trwający w centrum  miasta festyn z okazji Święta Ofiarowania. Na to samo święto trafiliśmy również w zeszłym roku będąc w Turcji.

To był już ostatni punkt dzisiejszego dnia. Po wejściu do autokaru pojechaliśmy już w kierunku naszego hotelu, w którym, po zjedzeniu kolacji i chwili rozmowy w pokoju dziewczyn, poszliśmy spać. W tym roku śpię w pokoju z przydzielonym mi kolegą ze Szczecina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice