Po śniadaniu opuściliśmy nasz hotel i udaliśmy się do miasta Trypolis, oczywiście tego w Libanie, a nie w Libii. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę przy ruinach twierdzy Krzyżowców o nazwie Mseilha Fort. Obecny wygląd fort zawdzięcza Emirowi Fakhreddineowi II, który dokonał jego przebudowy w XVII wieku. Został on zbudowany na długiej, wąskiej wapiennej skale w pobliżu rzeki Nahr el-Jawz, aby strzec trasy z Trypolisu do Bejrutu.
Zwiedzanie Trypolisu rozpoczęliśmy od górującej nad miastem cytadeli Raymonda de Saint Gilles. Położona malowniczo na wzgórzu w samym sercu miasta, cytadela zapewnia doskonałe widoki na prawie całe miasto. Ogromna i imponująca forteca o długości 140 i szerokości 70 metrów, początkowo była znacznie mniejszym fortem i obozem używanym przez Raymonda i krzyżowców do oblężenia Trypolisu w 1101 roku. Po odbiciu Trypolisu przez mameluków w 1289 roku twierdza została zniszczona. W 1308 roku Esendemir al‑Kurji, ówczesny gubernator Trypolisu, zbudował cytadelę, aby pomieścić w tym miejscu wojska. Pod panowaniem osmańskim w cytadeli przeprowadzono znaczące prace restauracyjne i uzupełnienia. Obecny jej stan jest w dużej mierze wynikiem prac podjętych przez Mustafę Barbar Agha, gubernatora Trypolisu na początku XIX wieku.
Po obejrzeniu cytadeli udaliśmy się w dół miasta. Szliśmy, jak to zwykle bywa w miastach arabskich, wąskimi uliczkami na których kupić można było wszystko i nic. Taki typowy arabski suk. Po drodze zobaczyliśmy między innymi: Wielki Meczet Mansouri – zbudowany w latach 1294-1315. Został on wzniesiony na miejscu dawnego kościoła krzyżowców; Chan Mydlany – zbudowany na początku XVII wieku. Pierwotnie miał służyć jako koszary wojskowe dla garnizonu wojsk osmańskich. Jest to duża imponująca prostokątna budowla z dwukondygnacyjnymi arkadowymi korytarzami biegnącymi wokół dziedzińca z fontannami; jedne z najlepiej zachowanych w Libanie łaźni (hamam). Później mieliśmy jeszcze pół godziny czasu wolnego, które wykorzystaliśmy na kupno mydełek.
Wyjeżdżając z miasta zatrzymaliśmy się na chwilę przy starej, opuszczonej stacji kolejowej, gdzie mogliśmy zobaczyć stare, zniszczone już budynki dworca oraz równie zniszczone lokomotywy i wagony. Zagląda tutaj mało turystów. Znajduje się ona w dzielnicy Al-Mina, która jest częścią miasta zamieszkaną głównie przez chrześcijan. Tutejszy dworzec kolejowy był niegdyś przedłużeniem słynnej Orient Express – kolei utworzonej z końcem XIX wieku, która prowadziła z Paryża aż do Stambułu! Przez wiele lat działalności zmieniała swoje trasy, a na początku XX wieku utworzono od niej różne odnogi, z których jedna prowadziła także do Trypolisu. To przedłużenie operowało od 1911 roku, mocno jednak ucierpiało w czasie I wojny światowej. Nie działa już od lat, ale wciąż można tutaj zobaczyć stare pociągi, pozostawione samym sobie oraz hale pełne street artu!
Z Batroun pojechaliśmy do Byblos, do hotelu Aleph Boutique położonego właściwie w samym centrum miasta. Po zakwaterowaniu się w pokojach i krótkim odpoczynku poszedłem z D. na tutejszą plażę, żeby wykąpać się w morzu. M. tym razem została w hotelu. Plaża jest tutaj bardzo ładna, piaszczysta i dodatkowo były dzisiaj duże fale, czyli tak jak lubię najbardziej. Po kąpieli wróciliśmy do hotelu na kolację, a po niej wyszliśmy na dach hotelu, na którym znajduje się bar. Zamówiliśmy wino i piwo, rozsiedliśmy się na kanapach i oglądaliśmy przepiękny zachód słońca na tle starożytnych ruin Byblos. To była jedna z tych magicznych chwil, które zostają w pamięci do końca życia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz