W sobotę po śniadaniu ruszyliśmy już w drogę powrotną do Warszawy. Znów jechaliśmy mniej uczęszczanymi drogami, ale tym razem trochę inaczej niż w środę, tym bardziej, że zaplanowałem zwiedzanie zamku krzyżackiego w Golubiu-Dobrzyniu. Prawie przez całą drogę padał deszcz, choć nie był on jakiś wielki. Jednak cały czas przed sobą widzieliśmy bardzo ciemne, momentami wręcz czarne chmury i wyglądało to przez całą drogę tak, jakbyśmy je gonili. Dopiero po powrocie do domu zobaczyłem w wiadomościach w Internecie, że był to front burzowy, który przynióśł w sobotę w całej Polsce wiele nawałnic, które wyrządziły bardzo dużo szkód, a także lokalnych podtopień. Zginęły też dwie osoby, kóre zostały przygniecione powalonymi drzewami. Mieliśmy więc spore szczęście, że „tylko go goniliśmy”.
Gdy dojechaliśmy pod zamek w Golubiu-Dobrzyniu to jeszcze delikatnie padał deszcz. Załapaliśmy się akurat na początek zwiedzania z przewodnikiem. Oprowadzanie trwało nieco ponad pół godziny. Malowniczo usytuowany na nadrzecznym wzgórzu zamek w Golubiu-Dobrzyniu zaczęli wznosić krzyżacy po 1293 roku, a ceglana warownia początkowo była zarówno siedzibą komtura jak i twierdzą strzegącą granicy pomiędzy państwem krzyżackim a Polską. Zapewniała także bezpieczeństwo rzecznej przeprawy przez Drwęcę. Z czasem zamek utracił swe militarne znaczenie. W XVII wieku był on siedzibą królewny Anny Wazówny, która przekształciła go w renesansową rezydencję.
Dziś zamek jest miejscem rozgrywania popularnych turniejów rycerskich, a najsłynniejszy odbywa się co roku w lipcu. Odbywają się tutaj również konkursy krasomówcze oraz bale sylwestrowe, na których ukazuje się duch Anny Wazówny. Spacer po zamku rozpoczyna się na otoczonym krużgankiem dziedzińcu i dalej wiedzie przez przestronne piwnice, pełniące niegdyś funkcje spiżarni. W jednej z sal na parterze prezentowana jest wystawa etnograficzna z eksponatami z okolic Golubia-Dobrzynia. W dalszej kolejności ogląda się komorę paleniskową, za pomocą której ogrzewano pomieszczenia zamkowe. Stąd przechodzi się do pomieszczenia służącego niegdyś rzekomo za izbę tortur. Z dziedzińca na wyższe piętra prowadzą tzw. końskie schody, którymi rycerze wjeżdżali konno prosto do komnat. Do zwiedzania udostępniona jest także izba pokutnicza, loch głodowy, refektarz, kaplica oraz kapitularz. Na zamku znajdują się także miejsca noclegowe oraz restauracja.
Po zwiedzaniu poszliśmy do znajdującej się na zamku resturacji i zjedliśmy całkiem dobry obiad. Później przejechaliśmy jeszcze przez malutką, ale ładną starówkę. Deszcz w międzyczasie przestał padać i resztę drogi do domu jechaliśmy już we względnie dobrych warunkach. Jedynie droga była mokra i było sporo kałuż, a kilkanaście kilometrów przed nami cały czas po niebie sunęły granatowo-czarne chmury. W domu byliśmy około godziny 19.00.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz