Rano
mieliśmy śniadanie na 27 piętrze hotelu, w wieży, która się obracała. Mogliśmy
oglądać widok na całe Wuhan. Widok był całkiem fajny, ale śniadanie już nam
mniej smakowało. Po nim wyjechaliśmy w kierunku stacji kolejowej. Mieliśmy
dzisiaj pięciogodzinny przejazd do Suzhou. W pociągu zobaczyłem, że z autokaru
nie zabrałem mojej poduszki. Zostawiłem ją wczoraj na siedzeniu, ale kierowca
zapewne sprzątnął ją i włożył na półkę nad głowami, no a dzisiaj był tylko
krótki przejazd na dworzec i o niej zapomniałem. Cóż, zdarza się. Będę musiał
sobie kupić nową.
W pociągu zjadłem sobie chińską zupkę i zakupione wczoraj wieczorem danie w pudełku. Przygotowanie tego dania nie było jednak łatwe. Dobrze, że w pociągu było dużo Chińczyków, a oni masowo jedzą w pociągach takie dania, więc poprosiłem jednego z nich o pomoc. Jak się później okazało, sam na pewno nie dałbym rady go dobrze zrobić. Chińczycy są chyba ze 100 lat przed nami. Danie w pudełku... gotowało się samo. Trzeba było tylko po kolei ułożyć wszystkie rzeczy, które były w środku, co nie było łatwe, nawet mimo załączonej instrukcji na obrazkach. Do jednego pudełka trzeba było wsypać ryż, mięso i wlać sos, a pod spód, do drugiego pudełka, wyłożyć specjalną torebkę, która po zalaniu jej niewielką ilością zimnej wody, spowodowała natychmiastowe gotowanie się wszystkiego. Po około 10 minutach oczekiwania miałem już gotowe, naprawdę bardzo dobre danie.
Po 14:00 dojechaliśmy do Suzhou. Miasto położone jest nad Wielkim Kanałem, w pobliżu delty Jangcy, około 100 km na zachód od Szanghaju. Liczy ponad 10 milionów mieszkańców w obrębie aglomeracji i jest jednym z najstarszych ośrodków miejskich w kraju. Jego historia sięga VI wieku p.n.e., kiedy istniało jako stolica państwa Wu. Suzhou słynie z klasycznych ogrodów wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Miasto znane jest również z sieci kanałów i mostów, dzięki czemu bywa nazywane „Wenecją Wschodu”. Od wieków jest ważnym ośrodkiem produkcji jedwabiu, a współcześnie także centrum nowoczesnego przemysłu – szczególnie elektroniki, IT i biotechnologii. Jedną z głównych atrakcji miasta są ogrody w dzielnicy Tongli, które kiedyś było oddzielnym miastem.
Tongli często nazywane jest „małą Wenecją Wschodu”. Zachowało układ urbanistyczny z czasów dynastii Ming i Qing, a jego ogrody stanowią przykład tradycyjnej chińskiej sztuki kształtowania krajobrazu. Ogrody te charakteryzują się misternie zaplanowanym układem pawilonów, mostków, stawów i skał, połączonych z roślinnością, tworząc przestrzeń do kontemplacji i wypoczynku. W Tongli znajduje się również wiele mniejszych prywatnych i publicznych ogrodów, które zachowują tradycyjne kompozycje i stanowią integralną część malowniczego krajobrazu tego wodnego miasteczka. W Tongli poszliśmy najpierw na rejs łódeczkami po tutejszych urokliwych kanałach, a następnie mieliśmy czas wolny na zakupy i spacer po równie urokliwym miasteczku.
Z Tongli pozostało nam już tylko około 1,5 godziny drogi do Szanghaju. Po przyjeździe najpierw pojechaliśmy do restauracji na kolację, a później do hotelu. Wieczorem wybraliśmy się jeszcze z Ulą metrem, do centrum miasta, na słynną ulicę Nanjing Street, która jest wizytówką miasta i wieczorem jest pełna turystów, często odbywają się na niej różne imprezy, no i przede wszystkim rozświetlona jest tysiącami kolorowych neonów. Wszystko to robi naprawdę niesamowite wrażenie. Jutro dalsza część zwiedzania Szanghaju.






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz