Przepiękny wschód słońca zastał nas nad Jeziorem Bałchasz. Jechaliśmy wzdłuż jego zachodnich brzegów ponad 300 kilometrów. Później odbiliśmy w kierunku Karagandy, skąd do Astany zostało nam już „tylko” około 300 kilometrów. Na lotnisko dojechaliśmy o godzinie 18. Mieliśmy więc sporo czasu żeby się przepakować, wymyć, przebrać oraz coś zjeść. Tak więc udało nam się dojechać na lotnisko, mimo problemów z opóźnionym pociągiem. Teraz tylko czeka nas wieczorny lot samolotem do Budapesztu i droga powrotna autokarem do Warszawy.
W Budapeszcie wylądowaliśmy 20 minut przed północą. Tutaj czekał już na nas autokar. Nad ranem byliśmy w Krakowie, gdzie pożegnałem się z D., M. i W. i pozostałymi osobami, które tam wysiadały. Zaraz za Krakowem zjedliśmy jeszcze śniadanie. W Warszawie byliśmy około godziny 15.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz