Dzisiejsze śniadanie przygotowaliśmy sobie sami. Noc była bardzo ciepła. Poranek również był przyjemny i pogodny. Wypłynęliśmy o 10. Najpierw płynęliśmy przez Uktę. Zaraz za stanicą wodną PTTK rozpoczął się rezerwat „Krutynia Dolna” – największy rezerwat na trasie spływu. Przez prawie 8 kilometrów Krutynia meandruje po łąkach i bagnach. Na tym odcinku nazywana jest często polską Amazonką.
Ponieważ było gorąco i cały czas świeciło słońce, to płynęliśmy sobie bardzo powoli z nurtem rzeki, prawie nie wiosłując. Spływ do Nowego Mostu zajął nam grubo ponad 2 godziny. W Nowym Moście, zaraz za mostem, zatrzymaliśmy się w barze na kiełbasę z grilla i hot dogi. Wykąpaliśmy się też w przyjemnie chłodnej rzece.
Ruszyliśmy dalej krótko po godzinie 14 i zaraz po wypłynięciu przywitał nas potężny grzmot. Okazało się, że zbliżała się burza. Na szczęście nie była blisko, a do Iznoty pozostało nam już niewiele kilometrów. Postanowiliśmy płynąć dalej. Przy rozwijających się szybko burzowych chmurach, ale jednak nadal w słońcu dopłynęliśmy wkrótce do płytkiego i silnie zarośniętego Jeziora Gardyńskiego, by wkrótce wpłynąć na jezioro Malinówko i zaraz potem na wąskie i długie jezioro Jerzewko, na którego końcu znaleźliśmy miejsce do rozstawienia namiotów. Jak się potem okazało, było to nieczynne obecnie, dawne pole namiotowe. Gospodyni tego pola, mieszkająca nieopodal w gospodarstwie, pozwoliła nam jednak za drobną opłatą pozostać na noc, ze względu na zbliżającą się coraz bardziej burzę.
Gdy tylko skończyliśmy rozstawiać namioty rozpadało się. Schowaliśmy się do namiotów i przeczekaliśmy deszcz. Na szczęście nie padał zbyt długo. Gdy już się w miarę rozpogodziło udaliśmy się piechotą do mostu w Iznocie, czyli do miejsca, gdzie jutro będziemy kończyć nasz spływ. Z naszego pola to tylko około jednego kilometra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz