Na lotnisko w Nairobi dojechaliśmy bez przeszkód. Pierwszy samolot, ten do Kairu, odleciał bez opóźnień. Po drodze widzieliśmy Zobirnik Nassera i oczywiście Saharę. W Kairze czekaliśmy na przesiadkę do Berlina około 2 godzin.
Kolejny samolot również odleciał bez opóźnień, mimo tego, że obecnie, z powodu epidemii koronawirusa z Wuhan, na wszystkich lotniskach sprawdzana jest temperatura ciała każdego pasażera. Ze staertującego samolotu widać było piramidy w Gizie i Deltę Nilu, a później również greckie wyspy na Morzu Egejskim, między innymi Kos i Thassos. Później lecieliśmy nad ośnieżonymi szczytami gór w Grecji i Bułgarii. Przelatywaliśmy również nad terytorium Polski, nad miastami Kędzierzyn Koźle, Brzeg i nad Wrocławiem, w okolicach którego zaczęliśmy schodzić do lądowania. Podczas zbliżania się do warstwy chmur mieliśmy okazję podziwiać bardzo rzadkie zjawisko - Widmo Brockenu i to dodatkowo z tęczową obwódką zwaną glorią – czyli po prostu cień naszego samolotu (właściwe Widmo Brockenu dotyczy tylko obserwacji własnego cienia) odbijający się w chmurach.
W Berlinie byliśmy punktualnie o 13.55. Z Berlina do Warszawy wróciłem FlixBusem.