No i doczekałem się! Dzisiaj zaczynam swoją podróż na koniec świata, czyli na Antarktydę. Jeszcze jestem w Warszawie. O 17.10 mam samolot do Frankfurtu, skąd dalej lecimy do Buenos Aires. Tam pewnie jeszcze będę miał dostęp do Internetu, ale już później może być z tym coraz trudniej, więc nie wiem czy relacje z wyjazdu będę mógł zamieszczać na bieżąco, czy zrobię to dopiero po powrocie.
No i nasza podróż zaczęła się z niemiłymi przygodami. Zamiast lecieć teraz do Buenos Aires jesteśmy w hotelu we… Frankfurcie. Niestety nasz lot do Frankfurtu „z przyczyn operacyjnych” miał 3-godzinne opóźnienie, a gdy wylądowaliśmy w końcu na lotnisku, to pozostało nam już tylko pomachać odlatującym do Argentyny pasażerom.
Na szczęście naszej (bardzo fajnej) pilotce z biura ITAKA, które jest organizatorem wycieczki, udało się załatwić bilety na jutro rano. Nie będziemy jednak lecieć bezpośrednio, tylko z przesiadką w Madrycie. Tym razem jednak mamy troszkę więcej czasu na przesiadkę, ale mimo wszystko lepiej, żeby jutro wszystkie loty odbyły się już bez żadnych opóźnień.
Niestety w związku z tymi niemiłymi przygodami nie będziemy mieli już czasu na zwiedzenie Buenos Aires :(. Dzisiaj nocujemy w Hotelu Ramada, niedaleko lotniska. Zjedliśmy już kolację, dostaliśmy też „pakiet dla podróżnych bez bagażu” - czyli koszulkę do spania, jakieś kosmetyki, szczoteczkę i pastę do zębów oraz… grzebień, co w moim przypadku było zupełnie zbędne :). A to wszystko dlatego, że nasz bagaż główny pozostał na lotnisku. Jutro rano, zaraz po śniadaniu, jedziemy z powrotem na lotnisko.
Ps. Zdjęcia jak zwykle wstawię dopiero po powrocie, bo zbyt wolny Internet nie pozwala mi na taki luksus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz