środa, 22 lutego 2017

Wyprawa na Antarktydę - dzień 11

Rano wokół statku rozpościerała się gęsta mgła. Naszym porannym celem była wulkaniczna Wyspa Deception, która jest jednym z dwóch czynnych na Antarktydzie wulkanów i znajduje się w Archipelagu Szetlandów Południowych. Widoczność była zerowa, ale gdy zaczęliśmy wpływać wąskim przesmykiem koło skały o nazwie Neptune’s Bellows do zatoki Telefon Bay, która jest zatopioną kalderą czynnego wulkanu (ostatni wybuch miał miejsce w 1969 roku), mgła rozrzedziła się i ujrzeliśmy przepiękne wulkaniczne stoki, a na plaży poniżej zabudowania norweskiej stacji wielorybniczej, którą w czasie II Wojny Światowej przejęli Brytyjczycy i założyli tutaj swoją bazę B (wczoraj byliśmy w bazie A). Około 20 minut zajęło nam dopłynięcie prawie na sam koniec zatoki.

Po dotarciu zodiakami na brzeg zaczęliśmy eksplorację wyspy. Mgła już prawie całkowicie zanikła. Ponad plażą unosiła się delikatna mgiełka z parującej, ciepłej ziemi. Miejscami można było zauważyć na plaży bulgoczącą delikatnie wodę, co świadczy o stałej aktywności wulkanicznej na wyspie. Wspinaliśmy się na szczyt wulkanu i podziwialiśmy przepiękne widoki na okoliczne, mniejsze kratery oraz całą zatokę. Wędrówka nie była ani zbyt długa, ani zbyt męcząca. Ze szczytu wulkanu rozpościerał się ładny widok na całą zatokę. Po jej drugiej stronie widać było zabudowania dwóch stacji badawczych: hiszpańskiej i argentyńskiej.

Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy na Antarktydzie był Hannah Point na południowej stronie Wyspy Livingston. Jest on ciekawy ze względu na ogromne bogactwo fauny występujące w tym miejscu. I rzeczywiście tak było. Widzieliśmy dzisiaj pingwiny gentoos i chinstraps, petrele antarktyczne, śnieżne i olbrzymie, uchatki, foki weddela no i przede wszystkim kilka grupek olbrzymich słoni morskich, które były dzisiaj głównym celem naszej wyprawy na Hannah Point. Mirungi, czyli słonie morskie, leżą sobie na plaży w haremach i właśnie zmieniają swoją skórę. W tym czasie muszą pozostawać na brzegu, bo po prostu nie umieją pływać. Dzięki temu mieliśmy możliwość oglądania ich z bardzo bliskiej odległości. Zrobiłem oczywiście mnóstwo zdjęć i nagrałem kilka filmików. To było już niestety nasze ostatnie zejście na ląd. Teraz pozostaje nam już tylko dwudniowy powrót do Ushuaia przez Cieśninę Drake’a. Ciekawe jaka będzie tym razem pogoda i czy będą wysokie fale? Zobaczymy.

A wieczorem, przed pójściem spać bawiliśmy się jeszcze na karaoke.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice