Takie dni jak dzisiaj nazywają się w biurach turystycznych dniami transferowymi. Cały dzień w autokarze i długi przejazd do San Cristobal de las Casas w stanie Chiapas. Po drodze mieliśmy tylko jeden przystanek na toaletę i przekąski w miasteczku Chontalpa. Wjechaliśmy także, po raz pierwszy, w góry Sierra Madre. Na miejsce dojechaliśmy około godziny 16.00.
Urocze miasteczko San Cristobal de las Casas leży na wysokości ponad 2100 m n.p.m. Jest jednym z najpiękniejszych miast Meksyku. Kulturowa i duchowa stolica Chiapas ma swój niepowtarzalny styl. Różnokolorowe domki w kolonialnym stylu, ulice wyłożone kamienną kostką, barwne stragany z tutejszymi wyrobami, a przede wszystkim sami mieszkańcy Chiapas i ich pozytywna energia sprawiają, że San Cristobal de las Casas ma w sobie to coś, co przyciąga i fascynuje turystów.
Miasto w 1532 roku założył Diego de Mazariegas, jako regionalną bazę obronną przed zaciekle atakującymi Indianami Zoque i Chiapanec. Osada szybko stała się stolicą prowincji Chiapas. W 1545 przybyli tu dominikanie. W tym samym roku Bartolomé de Las Casas został biskupem Chiapas. Wsławił się nie tylko tym, że od jego nazwiska miasto zyskało nową nazwę (początkowo nazywało się „Ciudad de San Cristóbal”), ale także obroną indiańskiej ludności przed bezlitosnym wyzyskiem. Początkowo miasto, jak i cały region, związane były gospodarczo, politycznie i kulturowo z Gwatemalą. W 1824 roku Chiapas przyłączono do Meksyku i San Cristóbal de las Casas stało się stolicą stanu. W 1892 roku rolę tę przejęło miasto Tuxtla Gutiérrez. Klimat San Cristobal najlepiej czuje się spacerując pośród kolonialnych kamieniczek.
Po rozpakowaniu się poszliśmy z naszą miejscową przewodniczką - Indianką Juanitą z plemienia Tzotzil i jej dwiema małymi córkami - na zwiedzanie miasta. Wróciliśmy do naszego bardzo ładnego (choć w nocy zimnego) hotelu na kolację, która dzisiaj była wyjątkowo dobra.
A po kolacji wybraliśmy się jeszcze z naszym pilotem Piotrem (Bobim) na wieczorny spacer po mieście. Kupiliśmy sobie w sklepie Oxxo (takiej tutejszej Żabce) drinki i poszliśmy usiąść na ławeczce na głównym placu miasta – zocalo. Sącząc sobie drinki i gadając przesiedzieliśmy tak około półtorej godziny. Do hotelu wróciliśmy około 22.00 i poszliśmy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz