Ten weekend miałem zaplanowany już od dawna. Żurek z Myszą, czyli Krzysiek z Marzeną, zaprosili mnie na camping do Zbąszynia, nad jezioro Błędno. Mieli tam zorganizować swoją imprezę weselną i zaprosili tam jeszcze kilkunastu swoich znajomych, w tym również kilku z Kordiału. Nie wszyscy mogli przyjechać, ale i tak było sporo osób. Kilka dni przed wyjazdem zadzwonił do mnie Strocha i zapytał się, czy mogą z Andrzejem pojechać ze mną samochodem, bo nie chcą jechać pociągiem. Tak więc w piątek, już przed godziną 13, we trójkę ruszyliśmy spod mojego domu do Zbąszynia, który oddalony jest od Warszawy o około 400 kilometrów. Ponieważ mieliśmy nocować w namiotach, to trochę martwiły nas prognozy pogody, które na weekend zapowiadały w całej Polsce dość spore opady deszczu oraz gwałtowne burze. Okazało się jednak, że na naszym campingu przez cały weekend była bardzo ładna, letnia pogoda, a deszcz padał jedynie przez chwilę w sobotę. Mieliśmy jednak naprawdę dużo szczęścia, bo każdego dnia byliśmy świadkami co najmniej kilku gwałtownych burz, które przechodziły dosłownie tuż obok nas. Niektóre z nich obserwowaliśmy sobie nawet w oddali, siedząc sobie bezpiecznie na plaży nad jeziorem. Już po przyjeździe do domu, dzisiaj wieczorem, przeczytałem w Internecie, że przez weekend nad Polską przeszło wiele gwałtownych burz, które spowodowały miejscami ogromne szkody.
Wracając do naszego pobytu, to na Camping przy Baszcie przyjechaliśmy około godziny 16. Szybko rozstawiliśmy swoje namioty, a w tym czasie Marzena przygotowała dla nas obiad, po którym poszliśmy nad jezioro, w którym oczywiście sie wykąpałem. Jezioro Błędno zwane czasami również Jeziorem Zbąszyńskim położone jest jeszcze w województwie Wielkopolskim, na terenie Pojezierza Lubuskiego (zaraz za jeziorem jest granica z województwem lubuskim). Dojazd do jeziora jest łatwy i wygodny, zarówno samochodem, jak i autobusem (leży ono kilkanaście kilometrów od autostrady A2) lub pociągiem (wysiadamy na stacji Zbąszyń Główny, położonej na linii kolejowej Warszawa - Berlin). Jezioro jest bardzo malownicze i, mimo stosunkowo mętnej wody, jest również czyste. Jego powierzchnia to około 742 hektarów, a maksymalna głębokość dochodzi do 10 metrów. Pomimo swojej niewielkiej głebokości jest to jezioro rynnowe. Jego kształt jest owalny, z przedłużeniem w kierunku południowym, co pozwala na łatwe poruszanie się po jeziorze, zarówno dla osób korzystających z łodzi, jak i tych, którzy wybierają kąpiel w jeziorze. Linia berzegowa jest słabo rozwinięta, zdecydowanie największą część stanowi brzeg płaski i bagnisty, znajdujący się przy wschodniej i północnej stronie. Przez jezioro przepływa rzeka Obra.
Po kąpieli i przebraniu się zaczęło już się zmierzchać. Ponieważ zapowiadał się wyjątkowo ładny zachód słońca to wraz ze Stankiem i jego córką Olą, poszliśmy nad jezioro. Stanek wziął ze sobą drona i oprócz robienia zdjęć, kręciliśmy też fajne filmiki. A później zasiedliśmy już do wspólnej kolacji, przy której długo gadaliśmy i wspominaliśmy czasy największych sukcesów Kordiału :).
W sobotę rano poszedłem ze Stankami na spacer po miasteczku. Znów trochę pobawiliśmy się dronem, co widać na udostępnionym przeze mnie filmiku na facebooku. Później pojechałem na chwilę z Żurkiem do centrum Zbąszynia. Podczas gdy on robił zakupy na dzisiejszą imprezę, ja wykorzystałem ten czas na krótką wycieczkę po najciekawszych miejscach zlokalizowanych wokół Rynku. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z 1231 roku i świadczą o istnieniu tutaj kasztelani. Miasto znajdowało się na pograniczu brandenbursko-polskim. W roku 1238 w osadzie powstał pierwszy kościół, a w roku 1253 Przemysł I zbudował tu zamek obronny, w celu ochrony granicy oraz komory przed atakami Brandenburczyków oraz książąt śląskich. Prawa miejskie Zbąszyń otrzymał prawdopodobnie pod koniec XIII wieku. Nie zachowały się jednak żadne dokumenty świadczące o konkretnej dacie nabycia praw miejskich. W czasach III wojny północnej prowadzonej przez kraje europejskie ze Szwedami w okolicach Zbąszynia stacjonowały oddziały szwedzkiego wojska. Dopuścili się oni grabieży w mieście niszcząc znaczną jego część z zamkiem włącznie. Do dzisiaj przetrwała jedynie baszta, która znajduje się tuż przy naszym campingu. Do najciekawszych zabytków Zbąszynia należą późnobarokowy kościół parafialny oraz zabytkowy park pałacowy ze wspomnianą basztą i częściowo zachowaną fosą. Spacerując po parku warto zwrócić uwagę na rosnące w nim drzewa. Najstarsze z nich tworzyły aleje grabowe. Rośnie tu również wiele okazałych dębów. Zbąszyń należy do Regionu Kozła, który swoją nazwę zawdzięcza instrumentowi ludowemu zachodniej Wielkopolski. Tradycję upamiętnia pomnik koźlarza na zbąszyńskim rynku oraz Muzeum Ziemi Zbąszyńskiej i Regionu Kozła. Zbąszyńska szkoła muzyczna jako jedyna w Polsce prowadzi naukę gry na instrumentach ludowych. Znajduje się tu również jedyna w kraju Filharmonia Folkloru Polskiego.
Po południu poszedłem sobie jeszcze na spacer na plażę miejską, na której akurat odbywały się zawody sportowe oraz festyn związane z trwającym w ten weekend Zbąszyńskim Świętem Jeziora, które od 12 lat organizuje Centrum Kultury w Zbąszyniu wraz z Urzędem Miasta.
W międzyczasie podziwialiśmy jeszcze przechodzącą w pobliżu jeziora burzę, którą było doskonale widać z naszej plaży, a która częściowo zahaczyła również i nasz camping, co poskutkowało kilkunastominutowym deszczem. W końcu rozpoczęła się impreza główna, czyli "wesele" Krzyśka i Marzeny. Zasiedliśmy do stołów, a impreza trwała do nocy. W międzyczasie poszliśmy jeszcze na chwilę zobaczyć koncert Kasi Kowalskiej, który odbył się w ramach wspomnianego Święta Jeziora. Dzisiaj znów był przepiękny zachód słońca, który akurat idealnie zgrał się z koncertem Kasi Kowalskiej.
A w niedzielę po śniadaniu poszedłem oczywiście się jeszcze wykąpać w jeziorze. Potem złożyłem mój namiot i poszedłem jeszcze sobie na spacer do Parku Miejskiego, który sąsiadował z naszym campingiem. Spacer kontynuowałem idąc jeszcze dalej na południe, wzdłuż znajdujących się tutaj pośród lasu stawów rybackich. A kiedy wróciłem, przyszedł już czas pożegnań i trzeba było powoli szykować się do powrotu do domu. Odwieźliśmy jeszcze Mateusza na stację kolejową w Zbąszynku, po czym skierowaliśmy się już do Warszawy. Tym razem nie jechaliśmy płatnymi odcinkami autostrady A2, więc podróż powrotna zajęła nam trochę więcej czasu, ale upłynęła nam w bardzo miłej atmosferze.