Ochryda (Ohryd) to bez wątpienia najbardziej popularne miasto w całej Macedonii. Odwiedza ją znacznie więcej turystów niż Skopje. Atutem Ochrydy jest przede wszystkim jej lokalizacja. Położona jest nad brzegiem wyjątkowo malowniczego Jeziora Ochrydzkiego oraz w bliskim sąsiedztwie pasma gór Galicica. Jednak Ochryda to także spora ilość zabytków (w tym pokaźna ilość cerkwi), a także tradycyjna, turecka architektura, która dominuje w jej centrum.
Większość turystów rozpoczyna zwiedzanie od Bulwaru Macedońskiego. Wzdłuż uliczki co chwilę trafiamy na jakąś restaurację czy kawiarnię. Największe nagromadzenie lokali znajduje się tuż przy jeziorze, gdzie można sobie usiąść na tarasie z widokiem na Jezioro Ochrydzkie i wypić kawę lub zjeść jakiś posiłek. To także dobry punkt startowy, by zacząć zwiedzać miasto. Ponieważ stara część Ochrydy znajduje się na wzgórzu, jest tu spora plątanina malutkich uliczek, które wiodą to w górę, to za chwilę podążamy nimi już w dół. O zgubienie się nie jest trudno. Do największych atrakcji miasta zaliczamy: Sobór św. Zofii; Cerkiew świętego Jana w Kaneo, której zdjęcie na tle Jeziora Ochrydzkiego znajduje się prawie na każdym folderze reklamującym główne atrakcje Macedonii; Cerkiew św. Pantelejmona – najstarsza część Ochrydy; górująca nad miastem Forteca cara Samuela; starożytny Amfiteatr; Cerkiew Bogurodzicy Pariwlepty, z pięknymi freskami wewnątrz; Górna Brama miejska, która przetrwała do dzisiejszych czasów.
Wszystkie te atrakcje oglądaliśmy dzisiaj podczas zwiedzania miasta, które zajęło nam około 2 godzin. Później mieliśmy kolejne 2 godziny czasu wolnego. Ponieważ w czasie spaceru zobaczyliśmy praktycznie wszystkie najważniejsze miejsca w mieście, to nie za bardzo mieliśmy ochotę na dalsze chodzenie. Zdecydowaliśmy, że zostaniemy w poleconej nam przez lokalnego przewodnika restauracji i zjemy sobie zupę rybną. To był bardzo dobry wybór! Nie dość, że zupa była pyszna, to jeszcze usiedliśmy przy stoliku nad samym jeziorem, przy którym przyjemnie zawiewał wietrzyk, przez co nie odczuwaliśmy w ogóle upału.
O godzinie 13 poszliśmy na przystań, gdzie czekał już na nas statek. Drugą część dnia spędziliśmy bowiem dzisiaj na rejsie po Jeziorze Ochrydzkim, połączonym ze zwiedzaniem najciekawszych miejsc wzdłuż linii brzegowej.
Jezioro Ochrydzkie ma długość ponad 36 kilometrów, a w najszerszym miejscu prawie 15 kilometrów. Jezioro jest pochodzenia tektonicznego i jest jednym z najstarszych jezior na świecie – ma około 4 milionów lat. Jest też bardzo głębokie, największa głębia sięga nawet do 300 metrów, co plasuje go w pierwszej dziesiątce najgłębszych jezior w Europie. Powierzchnia wynosi 358 km2. Czystość wody dochodzi do 98%, a woda jest bardzo przezroczysta – dno widać ponoć do głębokości 22 metrów! Przez jezioro przechodzi linia graniczna z Albanią. Ponad 64% powierzchni jeziora jest po stronie Macedonii, pozostała część należy do Albanii. Ciekawostką jest fakt, że w jeziorze występuje wiele endemicznych gatunków ryb. Najbardziej znanymi są łosoś ochrydzki i pstrąg ochrydzki, który może osiągnąć pokaźne rozmiary, nawet ponad 1 metr długości i kilka kilogramów wagi. Na początku XXI wieku był on na granicy wymarcia, głównie ze względu na jego rabunkowy połów. Od 2004 roku, przez 10 lat, obowiązywał całkowity zakaz jego połowu. Obecnie jego populacja na tyle się odnowiła, że ponownie, po uzyskaniu specjalnego pozwolenia, można go łowić, a lokalne restauracje serwują go jako swoje danie specjalne. Jezioro Ochrydzkie wraz z otaczającym je regionem znajduje od 1979 roku na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Po kilkudziesięciu minutach płynięcia zatrzymaliśmy się na pierwszy, półgodzinny przystanek w Zatoce Kości. Jest to trochę dziwna, jak dla mnie, rekonstrukcja wioski zbudowanej tu na drewnianych palach wbitych w dno Jeziora Ochrydzkiego 1200 lat przed naszą erą. Wioska była bardzo duża, bo prehistoryczna osada zajmowała przestrzeń 8500 metrów kwadratowych. Aby ją zbudować w dno wbito około 10 000 pali. Przy wiosce znajduje się małe muzeum opisujące historię samej wioski, jak również jej odkrycia. Ponieważ nie za bardzo zainteresowała mnie ta atrakcja, to udało mi się jeszcze, przed wypłynięciem w dalszy rejs, popływać chwilkę w jeziorze.
Po kolejnych 30 minutach rejsu, w czasie których podziwialiśmy otaczające jezioro pasmo gór Galiczica, dopłynęliśmy do miasteczka Święty Naum, gdzie poszliśmy zwiedzać klasztor o tej samej nazwie. Sam klasztor jest stosunkowo mały. Obok niego znajduje się, pochodząca z XVI wieku, cerkiew św. Archaniołów, Jest tu także grób świętego, przy którym podobno można usłyszeć bicie jego serca. Charakterystycznym elementem całego kompleksu są spacerujące po dziedzińcu pawie. Z serca monastyru mamy piękny widok na wody Jeziora Ochrydzkiego, a także na albański brzeg jeziora. Nieopodal, ponad klasztorem znajduje się przejście graniczne o tej samej nazwie.
Po wizycie w klasztorze poszliśmy do pięknie położonej restauracji Ostrov, przy której wsiedliśmy do małych łódeczek i w przepięknej scenerii stworzonej przez naturę popłynęliśmy zobaczyć źródła świętego Nauma, czyli krasowe wywierzysko, złożone z kilkunastu podziemnych i przybrzeżnych strumieni, które formują jezioro na rzece Czarny Drim, tuż przy jej ujściu do Jeziora Ochrydzkiego. Rejs łódeczkami trwał około 20 minut, po czym udaliśmy się do restauracji na przygotowaną specjalnie dla nas degustację lokalnych potraw i napojów.
W końcu przyszedł również czas na kąpiel w jeziorze. Ponieważ do odpłynięcia statku w rejs powrotny do Ochrydy pozostała godzina, to wykorzystaliśmy ten czas na kąpiel w jeziorze. Przy panującym cały czas upale kąpiel była cudownie chłodząca. Mogliśmy też sami wybrać sobie temperaturę wody, w jakiej chcemy się kąpać, ponieważ tuż przy plaży, do jeziora, dość wartkim strumieniem, wpadała rzeka Czarny Drim. Jej wody miały temperaturę nieznacznie przekraczającą 100C. W związku z tym woda w jeziorze, tuż przy ujściu rzeki miała tylko kilkanaście stopni, a już parę metrów dalej osiągała temperaturę powyżej 20 stopni.
Ten wspaniały dzień pełen wrażeń musiał się kiedyś skończyć. Nadszedł czas powrotu do hotelu. Statek odpłynął z portu o godzinie 17.45. W przeciwieństwie do rejsu w tę stronę, podczas powrotu zaczął wiać dość silny wiatr i wody jeziora dosyć mocno falowały. Mocno wiejący wiatr skutecznie łagodził bardzo wysoką temperaturę, dzięki czemu powrót był bardzo przyjemny. Po godzinie od wypłynięcia statek dopłynął do przystani położonej nieopodal naszego hotelu, skąd pieszo wróciliśmy do naszego hotelu i poszliśmy na obiadokolację. Wieczorem już nic nam się nie chciało robić, więc zostaliśmy w pokoju. Dzisiaj był chyba najfajniejszy dzień na całym wyjeździe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz