Dzisiaj rano przywitał nas... deszcz. Od rana niebo było zachmurzone i prawie cały czas siąpił niemiły deszcz. Na szczęście nasz pierwszy punkt programu, czyli katedra ormiańska, znajdowała się dosłownie kilka kroków od naszego hotelu. Katedra Vank (Świętego Zbawiciela) to bez wątpienia najważniejszy i zarazem najciekawszy ormiański kościół w Iranie. Wewnątrz znajdują się pełne kolorów obrazy i malowidła przedstawiające sceny biblijne, w tym bardzo ciekawa scena Sądu Ostatecznego. Kościół powstał w XVI wieku, w miejscu starej świątyni. Naprzeciwko katedry można wejść do małego muzeum, w którym zobaczyć można między innymi pięknie ilustrowane ręczne wydania Biblii z różnych okresów. Ciekawym eksponatem jest również zapisany na ludzkim włosie fragment tekstu z Księgi Salomona, który ogląda się przez mikroskop.
Spod katedry podjechaliśmy zobaczyć hammam Ali Gholi Agha. Hammam powstał w czasach szacha Sułtana Husajna – ostatniego władcy safawidzkiego. Obecnie, podobnie jak w wielu innych nieczynnych już irańskich hammamach, znajduje się tu muzeum łaźni. Warto zobaczyć jak wyglądały kiedyś miejsca spotkań i relaksu dla ówczesnych wyższych sfer. Po wizycie w łaźniach mieliśmy niezapowiedzianą atrakcję. Musieliśmy wszyscy wyjść z autokaru, bo okazało się, że wjechaliśmy w bardzo wąskie uliczki z rosnącymi po bokach drzewami, dodatkowo przedzielone na pół betonowymi krawężnikami. Autokar nie miał szans zmieścić się na jednym pasie ruchu i musiał przejechać nad betonowymi krawężnikami. Był jednak na to zbyt niski, mając prawie 40 osób na pokładzie. Po wyjściu mieliśmy kilkadziesiąt metrów do przejścia pieszo i wszyscy kibicowaliśmy kierowcy, żeby udało mu się przejechać bez przytarcia podwoziem o beton. Po kilku długich minutach udało się to w końcu i mogliśmy jechać dalej (już wszyscy w środku :)).
Po około dwóch godzinach jazdy dojechaliśmy do ostatniej atrakcji całego naszego irańskiego wyjazdu, czyli górskiego miasteczka Abjane (Abyaneh). Po drodze niestety znów mocno się zachmurzyło i zaczął padać deszcz. Padało na tyle mocno, że gdy przyszło do wyjścia z autokaru i zwiedzania wioski, to spora część wycieczki została w autokarze. Wioska Abjane położona jest na wysokości ponad 2 tysięcy m.p.m., w otoczeniu jeszcze wyższych szczytów, z których najwyższy – Karkas liczy sobie aż 3895 m n.p.m. Znana jest przede wszystkim ze swojej czerwonej ceglanej zabudowy. Ze względu na specyficzną architekturę wioski, piętrowo ułożone budynki oraz bardzo wąskie uliczki do dziś bardzo popularnym środkiem transportu są tutaj osły. Ponieważ w końcu przestało padać, a reszta grupy jeszcze nie wróciła ze zwiedzania, poszedłem przejść się uliczkami wioski. Rzeczywiście jest ona bardzo urocza i przede wszystkim fotogeniczna. Pomimo dużej ilości zniszczonych budynków, prawdopodobnie dzięki licznie odwiedzającym wioskę turystom, główne jej uliczki są bardzo ładnie wyremontowane. Abjane nie jest duża. Wystarczy kilkanaście minut żeby ją obejrzeć, ale można tu spędzić zapewne i kilka godzin, żeby napajać się jej urokiem. Jednak na pewno nie w taką pogodę jak dzisiaj.
Po zwiedzeniu wioski poszliśmy na obiad. Gdy już skończyliśmy jeść i wracaliśmy w kierunku autokaru zaczęło się przejaśniać i ujrzeliśmy pięknie ośnieżone szczyty górujące nad wioską Abjane. Po chwili siedzieliśmy już na swoich miejscach w autokarze i rozpoczęliśmy ostatni odcinek naszej bardzo długiej objazdówki po Iranie – drogę na lotnisko w Teheranie. Ponieważ samolot odlatuje jutro o godzinie 7 rano, a my będziemy na lotnisku około godziny 22, to nasza pilotka Agnieszka załatwiła nam „hotel na godziny”. Będziemy mogli ostatnie kilka godzin spędzić w pokoju i chociaż chwilę odpocząć przed długim lotem do Polski. Długim, bo czeka nas 7-godzine oczekiwanie w Stambule na samolot do Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz