Dziś cały dzień zwiedzamy wyspę Keszm plus dodatkowo popłyniemy na wyspę Hengam. Na początek pojechaliśmy do wioski Laft, w której wczoraj przeprawialiśmy się promem. Najpierw popłynęliśmy łódkami oglądać lasy namorzynowe (mangrowe). Zajmują one tutaj całkiem sporą powierzchnię i są jedną z głównych atrakcji wyspy. Są też siedliskiem i schronieniem dla wielu wędrownych ptaków.
Po wycieczce wodnej przyszedł czas na krótki spacer po wiosce Laft. Jest to typowa tutejsza wioska rybacka. Znajduje się w niej wiele łapaczy wiatrów (badgirów), które wcześniej widzieliśmy z Jazdzie i Kaszanie, a także ruiny portugalskiego fortu. Z wzniesienia górującego nad wioską roztacza się bardzo ładna panorama.
Z wioski Laft niedaleko już było do kolejnej dzisiejszej atrakcji, czyli Kanionu Czahkuh (Chahkooh). W wyniku erozji skał osadowych powstał tu piękny wytwór natury. Kanion, który nie jest do prawda zbyt długi, znajduje się 100 metrów pod ziemią i tworzy mini skalne miasto. W ciągu setek tysięcy lat powstały tutaj korytarze skalne tworzące swoisty labirynt. A wszystko to utworzyła natura przy pomocy słońca, wiatru i wody.
Po atrakcjach na ziemi ponownie przyszedł czas na atrakcje wodne. Po dojechaniu do wioski Shib Deraz znów wsiedliśmy na łodzie i tym razem popłynęliśmy w kierunku wysepki Hengam. Jednak zanim dobiliśmy do jej brzegów najpierw udaliśmy się na poszukiwanie delfinów, które tutaj występują dość licznie, co sugeruje nawet nazwa tutejszej zatoki – Zatoka Delfinów. Mieliśmy szczęście zobaczyć kilka razy pływające koło łódki delfiny. Widzieliśmy też srebrną plażę oraz majaczącą gdzieś w oddali na morzu platformę wiertniczą – w końcu jesteśmy nad Zatoką Perską. A skoro jesteśmy nad Zatoką Perską to trzeba było się w niej wykąpać. Po dopłynięciu do brzegu wyspy zamówiliśmy na miejscowym targu w wiosce New Hengam sambuse z krewetkami i rybami, czyli rodzaj pieroga smażonego w głębokim oleju (coś jak samosa w Indiach). W czasie kiedy pierogi się przygotowywały poszedłem się kąpać. Woda była oczywiście bardzo ciepła, ale przy temperaturze powyżej 30 stopni i ogromnej wilgotności powietrza i tak kąpiel była orzeźwiająca. Sambuse smakowały wyśmienicie. Po ich zjedzeniu wsiedliśmy z powrotem na łódki i wróciliśmy na wyspę Keszm, oglądając jeszcze po drodze kolorowe rybki i kraby.
Ostatnią atrakcją dzisiejszego dnia był kolejny kanion. Tym razem o tajemniczo brzmiącej nazwie Gwiezdna Dolina. Powstała ona w wyniku erozji gleby, piasku oraz skał tworząc fantastyczne ostańce skalne. Do doliny przyjechaliśmy tuż przed zachodem słońca, co jeszcze bardziej dodawało uroku znajdującym się tutaj formacjom skalnym. Nazwa doliny pochodzi od lokalnej legendy, według której tutejsze formacje skalne powstały w trakcie uderzeń gwiazd w ziemię – w ich wyniku gleba uniosła się i zastygła, tworząc długie skalne kolumny. Okoliczni mieszkańcy mówią również, że w dolinie żyją duchy, które nocą wydają dziwne dźwięki. I rzeczywiście, podczas silnego wiatru ze skalnych formacji wydobywa się charakterystyczny i głośny dźwięk, ale związane jest to raczej ze specyficznym kształtem i ułożeniem skał, a nie z obecnością duchów, choć kto tak naprawdę to wie...
Gdy wracaliśmy do Keszm zapadł już zmrok. Obiad, a właściwie już kolację, zjedliśmy w lokalnej restauracji, po czym wróciliśmy do hotelu i do końca dnia mieliśmy już czas tylko dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz