Dzisiejszy dzień poświęciliśmy w całości na dalsze zwiedzanie Jazdu. Po śniadaniu poszliśmy najpierw do meczetu piątkowego. Powstał on w miejscu dawnej świątyni zoroastryjskiej. Jest on jednym z najbardziej okazałych meczetów w Iranie. Posiada niepowtarzalne zdobienia w postaci turkusowo-niebieskich, kwiecistych i geometrycznych mozaik opatrzonych piękną kaligrafią. Wieczorem meczet jest przepięknie oświetlony, co mieliśmy okazję podziwiać już podczas wczorajszego wieczornego spaceru po mieście, kiedy wracaliśmy z zurchane.
Po wizycie w meczecie poszliśmy na zwiedzanie Starego Miasta, które w 2017 roku zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zachowało ono po dziś dzień swój pierwotny system zabudowy z charakterystycznymi gliniano-słomianymi domami i wąskimi uliczkami pośród których bardzo łatwo jest się zgubić. Charakterystycznym elementem są też, typowe dla tego regionu, bagdiry, czyli łapacze wiatru. Dzięki nim, w czasie upałów, powietrze dostające się przez nie do domu ochładzało pomieszczenia i upał nie dawał się tak bardzo we znaki mieszkańcom miasta.
Kulminacyjnym punktem wizyty na Starym Mieście była wizyta w „domu dywanów”. Jak to ma zazwyczaj miejsce w czasie zorganizowanych wycieczek, mieliśmy okazję zobaczyć w jaki sposób wyrabia się słynne na całym świecie dywany perskie, które osiągają często zawrotne ceny, liczone nawet w dziesiątkach tysięcy dolarów. Nic dziwnego że ceny są tak ogromne, biorąc pod uwagę fakt, że najdroższe z dywanów potrafią być robione nawet ponad rok. Pokaż trwał kilkanaście minut a później był oczywiście czas na zakupy. Znalazły się osoby, które dokonały zakupu dywanów, jednak nie tych najdroższych. A dywany i dywaniki były naprawdę przepiękne.
Po „dywanowym” sklepie poszliśmy na plac Amir Czachmaq, jeden z głównych placów w mieście zlokalizowany w samym jego centrum. Sam plac nie jest jakiś piękny, ale znajdują się przy nim liczne kafejki, cukiernie, lodziarnie i sklepy z tradycyjnymi wyrobami oraz bazar. Znajduje się tu również charakterystyczny budynek przypominający meczet, którym jednak w rzeczywistości nie jest. Został wybudowany w XV wieku jako rodzaj teatru, w którym podczas święta Aszury wystawiano przedstawienia upamiętniające męczeńską śmierć imama Husajna. Ciekawostką jest również stojąca na placu drewniana konstrukcja w kształcie liścia – nachl. Jest ona noszona przez mężczyzn w czasie procesji podczas obchodów święta Aszury. Ludzie ubrani są wówczas w czarne, żałobne stroje i wspominają śmierć imama. Tego typu konstrukcje można spotkać w wielu miastach w Iranie – po zakończeniu święta konstrukcje zazwyczaj pozostają i czekają do kolejnego święta. Na placu mieliśmy ponad godzinę czasu wolnego, który wykorzystaliśmy na zakupy oraz odpoczynek w jednej z kafejek przy kawie i soku z granata.
Po czasie wolnym pojechaliśmy na obiad, po którym udaliśmy się już w kierunku Kermanu, miasta dzisiejszego noclegu. Kilkanaście kilometrów za Jazdem zatrzymaliśmy się, żeby zobaczyć jeszcze Wieże Milczenia. Dwie wieże, górujące na znajdujących się tu pagórkach, a także zbudowany niedawno cmentarz, związane są z religią zoroastryjską. Według wyznawców tej religii martwe ciało człowieka jest nieczyste i aby uniknąć skażenia czystej ziemi, zwłoki należy pozostawić na pożarcie ptakom – do tego właśnie służyły wieże milczenia. Ciała zmarłych układano wewnątrz wież na ich szczycie, gdzie były rozszarpywane i jedzone przez ptaki. Obecnie praktyka ta jest już w Iranie zakazana (praktykowana jest jednak nadal w Indiach i Nepalu) i martwe ciała składane są teraz w betonowych grobach.
Przejazd spod wież milczenia do Kermanu zajął nam około 5 godzin. Do hotelu dojechaliśmy około godziny 21 i po zakwaterowaniu, zmęczeni, szybko poszliśmy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz