Elektronika nie zawsze pomaga! Dzisiaj cała nasza wachta spóźniła się 15 minut na zbiórkę w kuchni. A dlaczego? Bo wszyscy nastawili sobie budziki w telefonie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że przecież jesteśmy na brytyjskich wodach terytorialnych i obowiązuje tu czas uniwersalny (Greenwich), czyli o godzinę wcześniejszy. No a ponieważ w obecnych telefonach czas zmienia się automatycznie to już wiadomo dlaczego się spóźniliśmy. Wiedzieliśmy przecież, że na statku cały czas obowiązuje czas „polski”. Na szczęście zdążyliśmy wszystko przygotować na czas i śniadanie odbyło się bez przeszkód.
Po śniadaniu, około godziny 9.30, mieliśmy próbny alarm. Przy jego okazji zostały omówione wszystkie procedury bezpieczeństwa na statku, a także przeprowadziliśmy imitację akcji „człowiek za burtą”. Za człowieka robił karton po pomarańczach. Oczywiście już po paru chwilach od wyrzucenia nie było go widać. Dodatkowo dzisiaj od rana jest spora mgła i widoczność sięga momentami tylko kilkuset metrów, co utrudnia nawigację i jak wiadomo jest bardzo niebezpieczne. Jako że mieliśmy wachtę gospodarczą, to dziś do 16 i tak siedzieliśmy w kambuzie i przygotowywaliśmy obiad oraz sprzątaliśmy pod pokładem.
O 16, po zakończeniu wachty gospodarczej, przejęliśmy nawigację. Nadal wiatr wiał nam prosto w dziób, w związku z czym nie rozwijaliśmy żagli i płynęliśmy cały czas na silniku w stronę belgijskiego wybrzeża. Na szczęście mgła ustąpiła i całe 4 godziny naszej wachty świeciło piękne słońce. Dodatkowo jeszcze wzmógł się wiatr i wiało około 5 w skali Beauforta. Na morskich falach pojawiły się białe grzywy, a płynąc pod wiatr Pogoria przełamywała fale, raz po raz rozbryzgując dziobem wodę i zalewając część pokładu.
Skończyliśmy nawigować o 20. Zaraz potem poszliśmy wszyscy spać, bo musimy znów wstać na kolejną wachtę nawigacyjną o 4 nad ranem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz