środa, 17 lipca 2019

Indie - dzień 3












Po śniadaniu wyjechaliśmy w kierunku świątyni szczurów. Trasa do niej prowadziła przez lokalne wioski, w których obserwowaliśmy życie codzienne ich mieszkańców. Po drodze mieliśmy krótki przystanek w restauracji przy drodze.

Do świątyni szczurów przyjechaliśmy około południa. Świątynia Karni Maty, bo tak prawidłowo się ona nazywa, znajduje się w miejscowości Deśnok, w odległości 30 km od Bikaneru. Została założona w XV wieku. Ma bogato zdobione srebrne wrota i marmurową fasadę. Nad dziedzińcem rozpięta jest siatka, która chroni szczury przed ptakami drapieżnymi. W świątyni znajduje się posąg bogini Karni Maty dzierżącej trójząb i otoczonej przez szczury, oraz wizerunki jej sióstr i sióstr bogini Awadi Maty. Karni Mata była postacią historyczną – indyjską nauczycielką religijną, która urodziła się w 1387 roku naszej ery. Była ascetką, uznawaną za cudotwórczynię, dbała o poprawę życia biednych i doradzała władcom Bikaneru. Została uznana za wcielenie bogini Durgi. W świątyni dwa razy do roku, w miesiącach wajśakha (od połowy kwietnia do połowy maja) i karttika (od połowy października do połowy listopada), organizowane jest święto na jej cześć. Według legendy Karni Mata, gdy zginął jej przybrany syn poprosiła boga Jamę, aby przywrócił go do życia. Bóg jednak nie mógł tego uczynić, gdyż chłopiec zdążył już reinkarnować jako szczur. Z tego względu zwierzęta są otoczone opieką i kultem, jako wcielenia przodków. Obecnie święte szczury, zwane kabas, są otoczone kultem i opieką, a do świątyni pielgrzymują wierni. Wchodzący muszą poruszać się po terenie świątyni bez obuwia. Kapłani i pielgrzymi karmią gryzonie mlekiem i ziarnem, i ofiarowują prasadam. Pokarm napoczęty przez szczura jest uznawany za pobłogosławiony. Nieliczne białe szczury obecne w świątyni są uznawane za wcielenia mistyków i sadhu, a ich ujrzenie ma przynosić szczęście. Jeżeli któryś ze szczurów zostanie przypadkiem zabity przez odwiedzającego, musi on ufundować posążek gryzonia ze srebra lub złota.

Co mogę o niej powiedzieć? Nic ciekawego. Świątynia jak świątynia. Nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Najciekawszą rzeczą w niej byli… ludzie. Szczególnie Ci mocno wierzący w kult bogini Karni Maty. Są to często bardzo dziwnie wyglądający i tak samo dziwnie zachowujący się ludzie. A szczury? Wielkością bardziej przypominają myszy, są wszędzie i są bardzo śmierdzące. Wiele z nich nawet nie jest w stanie się poruszać z przejedzenia, wszak większość ludzi pielgrzymujących do świątyni kupuje im dary w postaci słodyczy lub mleka kokosowego. Jest tego tyle, że szczury są nie tylko przejedzone ale także mają chorą od tej ilości słodyczy wątrobę, co powoduje często ich przedwczesne umieranie. W świątyni spędziliśmy około godziny, skąd udaliśmy się na lunch do pobliskiej restauracji.

Po lunchu pojechaliśmy na zwiedzanie ogromnego i przepięknego Fortu Junagarh znajdującego się w mieście Bikaner. Miejscowy fort to istny potwór, dyszący szeroką piersią obronnych murów kamienny olbrzym, otaczający tajemnicę wzniesionych z marmuru i czerwonego piaskowca pałaców i świątyń. Ogromne mury mają szerokość prawie 4,5 metra, wysokość 12 metrów, a długość zewnętrznych fortyfikacji mierzy niemal kilometr. Kiedyś dodatkowo otaczała go głęboka i szeroka na siedem metrów fosa. Większość radżasthańskich ufortyfikowań usadowiła się strategicznie na wzgórzach, ale ten w Bikanerze jest na równinie, i stąd grube mury i szeroka fosa. Bikaner i jego fort są częścią historii walk o dominację, supremację lokalnych władców, którzy, oprócz ofiar bitewnego zgiełku pozostawili po sobie wspaniałe miasta i wysmakowany styl architektoniczny. Pierwszy fort w Bikanerze powstał w wieku XV, ale dzisiejsze fortyfikacje i budowle pochodzą z późniejszych stuleci. Nie od razu Junagarh zbudowano, podobnie jak jego siedem bram, trzydzieści siedem bastionów, sześć pałaców, kilka świątyń i rezydencji - wznoszono je od XVI do XX wieku.

Po zwiedzeniu Fortu, przy jego wyjściu czekały już na nas tuk-tuki, którymi odbyliśmy około półgodzinną przejażdżkę po najciekawszych miejscach w mieście. Na koniec przejażdżki tuk-tuki podjechały pod miejscową kooperatywę produkującą tkaniny, gdzie odbyła się prezentacja przepięknych kap, narzut, makatek, szali i wszelkich innych, przepięknych produktów wykonanych ręcznie z wełny wielbłądziej, jedwabiu, kaszmiru czy też z kawałków starych sari. W czasie prezentacji podano nam do spróbowania miejscowego rumu. Na koniec oczywiście chętni mogli kupić sobie wybrane przez siebie produkty.

Wizyta w kooperatywie była ostatnim punktem dzisiejszego dnia. Pozostało nam już tylko podjechać pod hotel i rozlokować się w pokojach. Dzisiaj śpimy w wyjątkowo dużym i ładnym pokoju z wielką łazienką. Po kolacji zdążyłem się jeszcze wykąpać w hotelowym basenie, a potem, jak co wieczór usiedliśmy do drinków oraz oglądaliśmy teledyski z bollywoodzkich filmów i nie tylko :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice