Wczoraj wieczorem rozpoczęła się moja wyprawa do Nowej Zelandii. Ponieważ bilety mieliśmy wykupione z lotniska w Monachium, trzeba tam było jakoś dojechać. Soliści mieli zorganizować busa z Polski no i zorganizowali. Tyle tylko, że w busie było mniej miejsc niż chętnych… W związku z tym, po długich dyskusjach, jaka forma dojazdu do Monachium będzie dla mnie najlepsza stwierdziliśmy, że wezmę swój samochód, zabiorę z Warszawy jeszcze jedną osobę z grupy Solistowej i dodatkowo wrzucę ofertę przejazdu na BlaBlaCar, a jak nie będzie nikogo chętnego, to najwyżej we Wrocławiu Ł. doda mi jeszcze jedną albo dwie osoby.
Ostatecznie okazało się, że K., która ze mną miała jechać, ma samolot z Monachium o kilka godzin wcześniej niż my i musiałem wyjechać wcześniej, żeby na czas dotarła na lotnisko. Dodatkowo na przejazd z BlaBlaCar zgłosiła mi się pełna obsada, w związku z czym przez całą drogę do Monachium miałem pełen ludzi samochód, a na odcinku z Warszawy do Wrocławia jechał nawet z nami dodatkowo pies!
Na lotnisku pod Monachium dojechaliśmy krótko po 4 rano. Wysadziłem współtowarzyszy podróży i pojechałem na zarezerwowany wcześniej, oddalony o kilka kilometrów od lotniska parking, który znajduje się w miasteczku Freising. W oczekiwaniu na przyjazd Ł. i pozostałej części naszej „Drużyny Pierścienia”, z którą za kilka godzin wyruszymy na podbój Nowej Zelandii :), zdrzemnąłem się trochę a później poszedłem do pobliskiego sklepu na drobne zakupy śniadaniowe.
Ł. przyjechał krótko po dziewiątej i wszyscy razem pojechaliśmy na lotnisko. Lot do Bangkoku trwał niecałe 10 godzin i minął spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz