Dzisiaj pierwszy dzień prawdziwego zwiedzania. Najpierw pojechaliśmy zobaczyć Pravčicką Bránę – największy łuk skalny w Europie. Z campingu dojechaliśmy samochodem do parkingu w miejscowości Mezní Louka. Ponieważ chcieliśmy wrócić na parking pieszo, to żeby było bliżej, najpierw autobusem podjechaliśmy pod szlak. Szlakiem czekało nas około godziny marszu do celu. Pogoda nie była za ciekawa, zaraz na początku podejścia zaczął kropić deszcz. Gdy dochodziliśmy do bramy to deszcz zlał nas na całego. Na szczęście pod samą bramą deszcz przestał padać i powoli zaczęło się wypogadzać. Widok bramy wart był jednak marszu w każdej pogodzie. Naprawdę warto pojechać tak niedaleko naszej granicy, żeby zobaczyć to cudo natury. Pod bramą zbudowany jest hotel z restauracją, a wokół zbudowane są metalowe mostki, schodki i przejścia, po znajdujących się dookoła skałkach, z których roztaczają się niesamowite widoki. Być może w słońcu wygląda to ładnie, ale spektakl, jaki zafundowały nam przemieszczające się nisko po niebie chmury był niezapomniany.
Po tych widokach czekał nas ponad 6 kilometrowy spacer powrotny na parking, po pięknej widokowo trasie wzdłuż skałek. Dodatkowo, zza chmur wyszło słoneczko i umilało nam ten przyjemny spacer.
Kolejnym punktem dzisiejszego dnia była Szwajcaria Saksońska. Chcieliśmy zobaczyć słynną skalną formację Bastei oraz Twierdzę Königstein. Najpierw dojechaliśmy do malutkiej nadgranicznej miejscowości Hřensko, gdzie zrobiliśmy drobne zakupy a potem pojechaliśmy wzdłuż Łaby do Bastei. Źródłem tej nazwy jest wąska skała najdalej wysunięta nad Łabę, czyli „baszta”, która wznosi się na wysokości 190 metrów nad taflą wody. Bastei, ze swym słynnym mostem i ruinami zamku jest jednym z najbardziej znanych punktów widokowych w Szwajcarii Saksońskiej i najczęściej odwiedzanym miejscem w tym regionie. Widoki były rzeczywiście imponujące, a słonce coraz częściej przyświecało zza chmur.
Choć Twierdzę Königstein dzieli od Bastei w linii prostej może kilka kilometrów, to my musieliśmy drogą pokonać ich o kilkanaście więcej, gdyż twierdza leży po drugiej stronie Łaby. Jej zwiedzenie kosztowało nas po 10 € i zajęło nam około godziny. Jest naprawdę potężna i nie dziwi fakt, że nigdy nie została zdobyta. No a widoki oczywiście zapierające dech w piersiach.
Pod koniec dnia przejechaliśmy jeszcze przez Pirnę, zatrzymując się tylko na zrobienie zdjęć w najciekawszych miejscach miasta i ruszyliśmy w kierunku Drezna. Na campingu blisko centrum nie było miejsc, więc wróciliśmy się kilkanaście kilometrów, na przedmieścia, na inny camping. Po rozbiciu namiotu chwilę popadał deszcz, ale reszta nocy minęła nam spokojnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz