środa, 17 stycznia 2018

Filipiny - dzień 1 i 2













Podróż na Filipiny rozpoczęta. Tym razem postanowiłem jechać na lotnisko skomplikowaną trasą. Ponieważ na Filipinach będzie gorąco, to postanowiłem nie brać ze sobą kurtki. No ale trzeba przecież jakoś dojechać na lotnisko, a w Warszawie kilkustopniowy mróz. Wymyśliłem, że dojadę samochodem do szkoły, gdzie zostawię na parkingu samochód, a w szkole kurtkę i klucze. Potem wsiądę do metra i dojadę aż na dworzec Warszawa Stadion, skąd już bezpośrednio pociągiem SKM S2 dotrę na lotnisko. Choć pomysł dojazdu na lotnisko był skomplikowany, to dojechanie na terminal zajęło mi tylko nieco ponad godzinę.

Z Solistową ekipą spotkałem się o godzinie 11. Udaliśmy się na odprawę i punktualnie o 1320 wylecieliśmy do Pekinu. Podróż trwała ponad 8 godzin. Ponieważ lecieliśmy na wschód, to dodatkowo musieliśmy dodać do godziny różnicę czasu 7 godzin. W związku z tym, po przylocie do Pekinu był już wczesny ranek 16 stycznia. Po przejściu kontroli i otrzymaniu darmowej, 48 godzinnej wizy tranzytowej, udaliśmy się na zwiedzanie Pekinu, a w zasadzie tylko Zakazanego Miasta. Pogoda w stolicy Chin była identyczna jak w Warszawie, czyli kilka stopni na minusie a ja… nie miałem nic oprócz bluzy, którą miałem w samolocie. Szczęśliwie okazało się, że jeden z poznanych przez nas w czasie lotu Polaków (nie z naszej grupy), chce się z nami wybrać do miasta i akurat miał dodatkową kurtkę, którą pożyczył mi na czas zwiedzania. Byłem więc uratowany.

Gdy wysiedliśmy z metra na Placu Niebiańskiego Spokoju (Tian'anmen) okazało się, że świeci słońce i nie ma prawie wcale smogu, co w Pekinie jest rzadkością. Nie było też specjalnych tłumów do zwiedzania Zakazanego Miasta, więc mogliśmy spokojnie kupić bilety i udać się na zwiedzanie. Zajęło nam ono ponad 2 godziny. Po skończeniu zwiedzania poszliśmy w kierunku poleconej nam restauracji, która znajdowała się niedaleko Hotelu Redwall, w którym mieszkałem w czasie mojego poprzedniego pobytu w Pekinie. Po drodze przeszliśmy jeszcze przez jeden z hutongów, czyli dzielnicę dla najuboższych. Jednak w porównaniu z tym, co widziałem tu kilka lat temu, niewiele ma to już wspólnego z tradycyjnymi, starymi hutongami. Władze Chin od kilku lat prowadzą politykę wyburzania hutongów i idzie im to naprawdę bardzo skutecznie. Te co pozostały, zostały odgrodzone od głównych ulic ładnym, nowym murem z cegieł. W środku widać powstawiane w domach nowe okna. Ze starych, zbudowanych z czego się dało domów nie pozostało już właściwie nic.

Po dojściu do restauracji Little Yunnan Zamówiliśmy sobie różne dania i przez ponad godzinę mieliśmy czas żeby najeść się do syta i odpocząć przed dalszą podróżą. Około 16 ruszyliśmy w drogę powrotną na lotnisko w Pekinie. Wylot do Manili mieliśmy o 18.50. Niestety okazało się, że jakiś pasażer w ostatniej chwili zrezygnował z wyjazdu i trzeba wyjąć jego bagaż z samolotu. Cała ta akcja opóźniła nasz wylot o godzinę. Do stolicy Filipin dolecieliśmy więc dopiero o 1.30 czyli już w środę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice