piątek, 19 stycznia 2018

Filipiny - dzień 4












Poranek przywitał nas pięknym słońcem. Korzystając z pięknej pogody poszliśmy zobaczyć jak wygląda plaża w ciągu dnia. Była trochę inna niż nocą, ale też bardzo ładna. Porobiliśmy zdjęcia i w jednej z kafejek na plaży usiedliśmy żeby zjeść śniadanie.

Po śniadaniu, około godziny 11 pojechaliśmy na inną plażę – Bikini Beach, oddaloną o kilka kilometrów. Była zdecydowanie bardziej dzika i pusta niż ta w mieście. Pokąpaliśmy się około godziny, trochę popływaliśmy z maskami, po czym poszliśmy wzdłuż plaży, w kierunku naszego miasta w poszukiwaniu jakiejś knajpy, żeby zjeść obiad. Znaleźliśmy przyjemną, hiszpańską restaurację Bougainvillea Paradise i zamówiliśmy sobie pyszną paellę. Po posiłku kontynuowaliśmy naszą podróż powrotną w kierunku głównej drogi. Po drodze mijaliśmy typową filipińską zabudowę wiejską. Po dojściu do głównej drogi zatrzymaliśmy kilka tuk tuków i wróciliśmy nimi do naszego hostelu.

W hostelu mieliśmy chwilkę odpocząć i pójść na „naszą” plażę. Rzeczywistość okazała się trochę inna. Gdy wszedłem do pokoju dopadła mnie nagle senność i położyłem się na chwilkę. Ta chwilka trwała… kilka godzin. W związku z tym wyjścia na miasto nie było, ale niewiele straciłem, bo tuż po tym jak zasnąłem rozpadał się deszcz. Obudziłem się około 21 i nasza liderka zaproponowała chętnym grę w dixit. Tak więc przy rozmowach i dobrej zabawie spędziliśmy następne 2 godziny. Gdy skończyliśmy zrobiło się już dosyć późno i większość naszej ekipy poszła spać. Ja natomiast z dwoma innymi kolegami poszliśmy na plażę, na masaż. Okazało się, że było już za późno i masażu dzisiaj nie będzie. W związku z tym usiedliśmy sobie przy barze na drinka i piwo, po czym wróciliśmy około północy do hostelu. Trzeba iść spać, bo jutro o 530 zbiórka. Jedziemy na cały dzień na "hooping island". Muszę się dobrze posmarować kremem z filtrem, bo dzisiaj zrobiłem to bardzo niedokładnie i efekty czuję teraz aż za dobrze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela