środa, 14 lipca 2021

Turcja - dzień 1








No i przyszedł w końcu ten moment, kiedy rozpoczynamy naszą pierwszą popandemiczną wycieczkę zagraniczną. W tym roku wybraliśmy dwutygodniową objazdówkę po prawie całej Turcji organizowaną przez Itakę pod nazwą „W poszukiwaniu zaginionej Arki”. Wprawdzie nie będziemy w jej czasie zwiedzać najbardziej „oklepanych” turystycznie miejsc, takich jak Pamukkale, Istambuł, Efez czy Troja, za to zobaczymy w zasadzie wszystkie inne, mniej znane wśród turystów, a tak samo albo i nawet bardziej atrakcyjne miejsca. Ale wszystko po kolei….

Lot do Turcji trwał dwie i pół godziny. Minął nam bardzo spokojnie. Po przylocie do Antalyi sprawnie porozdzielano nas do czekających już na parkingu autokarów i po krótkim oczekiwaniu jechaliśmy już do naszego hotelu, który nazywa się Grida City i położony jest przy samym stadionie Antalyasport. Po szybkim rozpakowaniu się postanowiliśmy iść na plażę. Zaraz po wyjściu z hotelu zmieniliśmy swoje plany, gdyż przed samym hotelem stała pusta taksówka i jakby mówiła do nas – „wchodźcie do mnie – zawiozę Was gdzie chcecie bardzo tanio”. No więc wsiedliśmy, a pierwszym pomysłem, który nam wpadł do głowy było pojechanie do wodospadów, które wpadają z klifu bezpośrednio do morza - Düden Waterfalls. No i pojechaliśmy. Park z wodospadem był bardzo ładny, były w nim również małe groty, ale coś mi cały czas nie pasowało, bo nie widzieliśmy wodospadu wpadającego do morza. Pomyślałem, że być może żaden szlak tam nie prowadzi i można go zobaczyć jedynie ze statku od strony morza, ale nie dawało mi to spokoju i postanowiłem po powrocie do hotelu to sprawdzić.

Wracając z wodospadu zatrzymaliśmy się żeby kupić arbuza. Nie wiem jak i kiedy go zjemy, bo jutro skoro świt rozpoczynamy swoją objazdówkę po całej Turcji, ale sam zakup 14 kilogramowego arbuza, przy drodze od miejscowego sprzedawcy, sprawił nam wystarczającą frajdę. Tym bardziej, że cały arbuz kosztował około 10 zł! Jakoś go zjemy, nie odpuśćmy mu, najwyżej będzie jechał z nami w autokarze. Po zostawieniu arbuza w hotelu taksówkarz zawiózł nas jeszcze na plażę i po zapłaceniu mu 17 euro pożegnaliśmy się.

Plaża w Antalyi jest bardzo ładna. Przypomina trochę tę z Nicei, bo również jest kamienista, ale morze wydawało mi się ładniejsze i na pewno woda była w nim cieplejsza. Po morskiej kąpieli i krótkim obeschnięciu udaliśmy się spacerkiem nadmorską promenadą w kierunku naszego hotelu. Ponieważ nadmorska promenada, położona w przepięknym parku, bardzo nam się podobała, to zdecydowaliśmy się przedłużyć sobie trochę spacer i doszliśmy aż do końca plaży, pod same klify, gdzie wsiedliśmy do windy, która wywiozła nas jakieś 10 pięter na szczyt klifu, skąd roztaczał się przepiękny widok na całą plażę.

Ze szczytu klifu pozostało nam już tylko przejść przez park, w którym znajdowała się niespotykana ilość wypoczywających w najróżniejszych miejscach, bezpańskich kotów, dojść do przejścia nadziemnego nad ruchliwą ulicą, które znajdowało się na przeciwko stadionu i wrócić do hotelu na obiad. Po drodze kupiliśmy jeszcze 2 zgrzewki wody na podróż. W hotelu od razu poszliśmy zjeść obiad (a w zasadzie kolację), potem wykąpaliśmy się i poszliśmy spać (ja oczywiście dopiero po napisaniu tego tekstu). Przed snem sprawdziłem jeszcze jak to jest z tymi wodospadami i okazało się, że taksówkarz owszem, zawiózł nas nad wodospady Düden, ale nie te nad morzem, tylko w inne miejsce, położone w północnej części Antalyi i również bardzo popularne wśród tutejszych mieszkańców :).  Mamy więc co zwiedzać z D. i M., kiedy będziemy tutaj spędzać ostatni dzień przed powrotem do Polski. A dziewczyny dolatują do nas już jutro rano, więc będziemy już w komplecie we czwórkę, zapewne razem koło siebie w autokarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela