Dziś był, moim zdaniem, najfajniejszy dzień całego wyjazdu. Oczywiście lotu balonem nad Kapadocją nic nie przebije, ale jeśli chodzi o cały dzień, to dziś był on naprawdę, jak to mówi nasz przewodnik Wołga, wypasiony. Najpierw pojechaliśmy na chwilę zobaczyć największą w Turcji tamę, która została zbudowana na Eufracie. Po krótkiej przerwie pojechaliśmy w kierunku góry Nemrut. Ponieważ góra położona jest bardzo wysoko w górach (2150 m n.p.m.) i nasz autokar nie dałby rady pod nią podjechać, to zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, gdzie czekały już na nas zamówione busiki. Stąd do góry Nemrut pozostawało jeszcze około 40 km.
Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę przy moście zbudowanym przez Rzymian nad rzeką Cendere. Most znany jest jako jeden z najstarszych mostów na świecie, który nadal jest w użyciu. Most został zbudowany przez cesarza rzymskiego Septymiusza Sewera (193-211 n.e.). Jest to drugi co do wielkości most łukowy zbudowany przez Rzymian. Ma 7 metrów szerokości, 30 metrów wysokości i 120 metrów długości. Najbardziej interesującą cechą architektoniczną jest to, że został zbudowany bez zaprawy. Most wznosi się z obu stron w formie rampy i łączy się pośrodku. Ta cecha nie tylko zwiększa wytrzymałość statyczną mostu, ale także nadaje mu monumentalny wygląd. Do 1997 roku dopuszczano po nim do ruchu pojazdy o masie do 5 ton, ale po remoncie mostu ruch pojazdów został całkowicie zabroniony. Obecnie można po nim spacerować jedynie pieszo.
Widoki w drodze do parkingu pod górą Nemrut były przepiękne. Z parkingu musieliśmy jeszcze wspiąć się kilkaset metrów do góry, aby w końcu móc podziwiać tę magiczna górę. Nemrut Dagi, bo taka jest turecka nazwa góry, to jeden z najwyższych szczytów pasma górskiego Antytauru. Góry te położone są w południowo-wschodniej części Turcji. W 1987 roku góra Nemrut i znajdujące się na niej stanowiska archeologiczne wpisane zostały na listę światowego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego UNESCO.
Wysokość góry Nemrut to 2134 m n.p.m. Na górze Nemrut Dagi znajduje się jedno z najważniejszych (i najwyżej położonych) stanowisk archeologicznych, gdzie badacze starają się zapoznać z artefaktami pozostawionymi tam przez kulturę hellenistyczną. Cały zespół świątynny został tam zbudowany na rozkaz króla Antiocha I władającego Kommageną w I w p.n.e. Na górze znajduje się tak zwany cumulus, czyli kurhan – rodzaj mogiły w kształcie stożkowego kopca, zazwyczaj z elementami drewnianymi oraz drewniano-kamiennymi, wewnątrz której znajduje się komora grobowa. Kurhan ma 50 metrów wysokości i usypany jest z drobnych odłamków skalnych. Do kurhanu przylegają trzy tarasy – znajdują się one od wschodu, zachodu i od północy. Każdy z nich ozdobiony jest pięcioma rzeźbami o wysokości 8 metrów przedstawiających króla Antiocha oraz jego „braci i siostry”, czyli bogów panteonu persko-greckiego. Posągi przedstawiają postacie przyodziane w stroje z I wieku p.n.e., zaś na posągach bogów znajdują się inskrypcje dotyczące ich funkcji i znaczenia. W czasach Antiocha do każdego tarasu prowadziła osobna droga, którą udawała się procesja. Całość kompleksu chronią posągi orłów i lwów. Podstawę kurhanu stanowi zaś fryz, który przedstawia rzeczywistych i legendarnych przodków władcy. Kompleks ten znany był okolicznej ludności od niepamiętnych czasów, natomiast dla świata nauki odkryty został w roku 1881 przez niemieckiego inżyniera Karla Seslera, który przedstawił raporty o odkryciu sułtanowi Turcji. Do tamtego czasu posągi na Nemrut Dagi przetrwały w stanie nienaruszonym, jednakże późniejsze silne trzęsienie ziemi sprawiło, że większość z nich została zniszczona. Wykopaliska archeologiczne podjęte zostały dopiero w połowie XX wieku. Nie powiodła się niestety próba odnalezienia komory grobowej w kurhanie.
Nazwa szczytu Nemrut Dagi wywodzi się od Nemroda, legendarnego władcy Mezopotamii, o którym kilkakrotnie wspomina Biblia. Ten król i zapalony myśliwy rządził w III tysiącleciu p.n.e. Archeolodzy w XX wieku podejmowali wiele prób odnalezienia komory grobowej w kurhanie na Nemrut Dagi, ale żadna z nich nie powiodła się. Nie udało się nawet odkrycie wejścia do grobowca przy użyciu dynamitu. Próba ta spowodowała jednak, że kurhan obniżył się o 5 metrów.
Po zwiedzeniu tego magicznego miejsca pojechaliśmy w kierunku drugiej dzisiejszej atrakcji – rejsu po rzece Eufrat. Zanim jednak dotarliśmy do portu, w którym czekał na nas statek, zatrzymaliśmy się jeszcze na lunch w miejscowości Adıyaman. Po lunchu dojechaliśmy w końcu nad Eufrat. Przed zjechaniem do portu w miejscowości Halfeti zrobiliśmy sobie jeszcze zdjęcia na punkcie widokowym. Później pozostało nam już tylko wygodne ulokowanie się na łodzi i podziwianie przepięknych widoków w czasie rejsu po rzece.
Eufrat jest najdłuższą i jedną z najważniejszych historycznie rzek Azji Zachodniej. Jej długość wynosi 2781 km. Wraz z Tygrysem jest jedną z dwóch najważniejszych rzek Mezopotamii. Eufrat przepływa przez Turcję, Syrię, Irak, po czym wpada do Tygrysu, tworząc rzekę Szatt al-Arab, która kończy swój bieg w Zatoce Perskiej. Obie te rzeki tworzą wielki system rzeczny, wśród których rozwijały się najstarsze cywilizacje na ziemi. Obie rzeki mają kilka niewielkich dopływów, które zasilają płytkie jeziora słodkowodne, bagna i mokradła, wszystkie otoczone są pustynią. Hydrologia tych rozległych mokradeł jest niezwykle ważna dla ekologii całej górnej części Zatoki Perskiej, na obszarze zwanym Kolebką Cywilizacji ze względu na jej starożytną historię. W całej historii Eufrat miał żywotne znaczenie dla tych, którzy żyją wzdłuż jego biegu. Dzięki budowie dużych elektrowni wodnych, systemów nawadniających i rurociągów zdolnych do transportu wody na duże odległości, o wiele więcej osób korzysta obecnie z rzeki w zakresie podstawowych udogodnień, takich jak energia elektryczna i woda pitna, niż w przeszłości.
Celem naszej rzecznej wycieczki było zatopione miasto Halfeti. To jedno z najbardziej tajemniczych miejsc w Turcji. Jego historia zaczyna się w IX wieku p.n.e. Mimo licznych napaści obcych ludów, miasto to przetrwało najtrudniejsze czasy, aż w końcu zyskało sławę, dzięki prowadzonym tam uprawom orzeszków ziemnych oraz czarnych róż. Niestety, po wiekach normalnego funkcjonowania, w Halfeti doszło do wielkiej tragedii. Wszystko zaczęło się od projektu budowy kilku tam, które miały być częścią działań zmierzających do zoptymalizowania tureckiego rolnictwa. Założono, że całe miasto zostanie zalane, a wraz z nim zginie wielowiekowa historia tego miejsca. W 1999 roku plany zostały zrealizowane. Halfeti, które wcześniej było znane turystom z niezwykłych, czarnych kwiatów i interesującej historii, znalazło się pod wodą. Przetrwały jedynie niektóre budynki, ale nie pozwolono ich użytkować. Zostały zburzone, a na ich miejscu wzniesiono nowe gmachy najważniejszych urzędów. Mimo ogromu zniszczeń, pod wodą można jeszcze dostrzec pozostałości dawnego miasta i to właśnie one stały się nową atrakcją turystyczną miasta. Spod wody wystaje minaret zalanego meczetu. Widoczne są również dawne zabudowania, w tym dachy domów, mury i ogrody. Turyści zachwycają się pięknem Halfeti i jego intrygującą historią. Jednocześnie, miasto ceni się za spokój, jaki w nim panuje. Należy ono nawet do sieci Cittaslow, która wyróżnia najspokojniejsze miasta świata, w których da się żyć bez jakiegokolwiek pośpiechu zaburzającego codzienność.
Gdy dopłynęliśmy na miejsce część grupy poszła do znajdującej się tu kawiarni, część zwiedzała pozostałości opustoszałego miasta a część poszła się kąpać w Eufracie. Ja, jak nietrudno się domyślić, należałem właśnie do tej trzeciej grupy. Jako pierwszy znalazłem się w przyjemnie chłodnej wodzie Eufratu i dopłynąłem do wystającego z wody minaretu zatopionego meczetu. Nasz postój trwał około godziny, było więc dużo czasu na kąpiel i późniejszą zabawę na statku przy muzyce. Zabawa zresztą trwała podczas całej drogi powrotnej do portu, gdzie czekał już na nas nasz autokar.
Ostatni odcinek drogi do Gaziantep, gdzie dzisiaj śpimy, pokonywaliśmy wśród ciągnących się kilometrami, aż po horyzont, plantacjach drzew pistacjowych. Szczególnie pięknie prezentowały się one w promieniach zachodzącego słońca. Do Gaziantep dojechaliśmy już o zmierzchu. Miasto zamieszkuje przeszło milion osób, co czyni go pod względem wielkości szóstym w kraju. W całej Turcji słynie głównie za sprawą baklawy, czyli bardzo słodkiego przysmaku wytwarzanego z dodatkiem pistacji. Jednakże Gaziantep to nie tylko baklawa. Miasto to jest obecnie uważane przez historyków za jedną z najstarszych nieprzerwanie zamieszkałych osad na świecie, założoną około 3650 roku p.n.e., starszą od Tebów, Jerycha czy Jeruzalem, o Atenach nie wspominając. W Gaziantepie można odwiedzić wznoszącą się nad miastem cytadelę, pochodzącą podobno z czasów rzymskich, odrestaurowaną za cesarza bizantyjskiego Justyniana w VI wieku n.e., a następnie przebudowaną przez Seldżuków w XII i XIII wieku. Wstęp do cytadeli jest darmowy. Kolejnym, prawdopodobnie najważniejszym punktem zwiedzania Gaziantepu, powinno być Muzeum Miejskie, którego zbiory zawierają jedną z najwspanialszych kolekcji rzymskich mozaik, odkopanych w Belkıs-Zeugma i w ten sposób ocalonych przed zalaniem przez wody Eufratu, spiętrzone tamą Birecik. Muzeum to odwiedzimy jutro z samego rana.
Jeszcze przed kolacją poszliśmy do sklepu, żeby spróbować tutejszej baklawy. A po kolacji pozostało nam już tylko wziąć prysznic i iść spać, gdyż jutro czekają na nas kolejne atrakcje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz