Dziewczyny dojechały do hotelu dopiero tuż przed śniadaniem, więc prawie nie miały czasu na nic. Ledwo co zdążyły zjeść coś na śniadaniu i już trzeba było pakować się do autokaru i jechać w trasę. Dziś mieliśmy do przejechania ponad 500 kilometrów a naszym miejscem docelowym była Kapadocja. Po około godzinie drogi za oknem krajobraz zaczął się zmieniać, widoki robiły się coraz ładniejsze, bowiem wjechaliśmy w góry Taurus. Mniej więcej w połowie drogi zatrzymaliśmy się w mieście Konya, gdzie zwiedzaliśmy Mauzoleum Mevlany – założyciela Zakonu Tańczących Derwiszy.
Samo miasto położone jest na Wyżynie Anatolijskiej. Jego historia sięga VII wieku p.n.e., kiedy to znajdowała się tu osada należąca do spokrewnionych z Trakami Frygów. W 690 roku p.n.e. miasto zajęte zostało przez pochodzących z terenów Krymu - Kimmerów, a jakiś czas później stało się częścią Imperium Perskiego. Pomiędzy III a I wiekiem p.n.e. Ikonium pozostawało pod zwierzchnictwem Pergamonu. Po bezpotomnej śmierci ostatniego z władców Pergamonu miasto wraz z całym regionem zostało wcielone do Imperium Rzymskiego. Wtedy też zostało przemianowane na Claudioconium. Około 50 roku n.e. miasto odwiedzili apostołowie św. Paweł z Tarsu oraz św. Barnaba. W Konya urodziła się także męczennica i święta Kościoła katolickiego i prawosławnego - św Tekla. Po upadku Cesarstwa Rzymskiego miasto zostało zajęte przez Bizancjum. Wtedy też dzięki korzystnemu położeniu na przecięciu się ważnych szlaków handlowych, bardzo szybko stało się ważnym ośrodkiem handlowym regionu. W kolejnych wiekach Konya była wielokrotnie najeżdżana i niszczona przez Arabów. Ostatecznie w XI wieku została zajęta przez Seldżukidów, którzy uczynili je stolicą Sułtanatu Rum. Swój największy okres rozwoju Konya przeżywała na przełomie XII i XIII wieku. Po klęsce Seldżuków w bitwie pod Köse Dağ w 1234 roku miasto zostało zajęte przez Mongołów. Niespełna wiek później Konya stała się częścią Księstwa Karaman, a w 1420 roku miasto dostało się we władanie Imperium osmańskiego. Obecnie Konya to jedno z najważniejszych miejsc świętych w świecie islamu. To właśnie tutaj zmierzają wszystkie pielgrzymki z całej Turcji. Najcenniejszym zabytkiem miasta jest słynne Mauzoleum Mevlany. Stanowi ono pozostałość po Zakonie Tańczących Derwiszy, który założony został w XIII wieku przez seldżuckiego filozofa i jednego z największych nauczycieli duchowych islamu - Celaddina Rumiego zwanego Mevlaną (Nasz Pan). Charakterystyczna turkusowa kopuła świątyni stanowi dziś jeden z symboli miasta jak i zarazem całego kraju. Na terenie klasztoru znajduje się grobowiec Mevlany (Zielony Grobowiec - Yeşil Tube) oraz krypty późniejszych mistrzów zakonu. Najważniejszą relikwią jest jednak przechowywany w specjalnej urnie włos z brody Mahometa. Oprócz samego grobu, w budynku znajduje się także niewielkie muzeum, w którym zgromadzono liczne pięknie zdobione księgi Koranu, oraz ekspozycja przybliżającą historię zakonu. Pozostałe ważne zabytki miasta to m.in. XVI wieczny meczet Selimiye Camii, Pałac Sułtanów (Sultani Saray), XIII wieczna medresa, Muzeum Archeologiczne oraz pochodzący z pierwszej połowy XIII wieku i będący jedną z najstarszych budowli miasta Meczet Alaeddina.
Po wizycie w mauzoleum kontynuowaliśmy naszą podróż i po kolejnej godzinie jazdy zatrzymaliśmy się na lunch. Po kolejnej godzinie jazdy wjechaliśmy już na tereny Kapadocji i dojechaliśmy do podziemnego miasta, których jest tutaj ponad 200. My dzisiaj zwiedzaliśmy podziemne miasto w Saratli. Mieszkańcy budowali podziemne tunele po to, aby bronić się przed najeźdźcami albo przed prześladowcami chrześcijan. Legenda głosi, że w tych podziemnych korytarzach mogło ukryć się aż 10 tysięcy osób plus bydło, dla którego również budowano pod ziemią specjalne pomieszczenia.
Zanim dojechaliśmy do hotelu zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę na punkcie widokowym, z widokiem na charakterystyczne dla Kapadocji skały w kształcie filarów zakończonych „czapeczkami”.
Do hotelu Kaya przyjechaliśmy około godziny 19.00. Hotel jest bardzo ładny i przepięknie położony wśród charakterystycznych, Kapadockich, wulkanicznych tufów. Po kolacji skorzystaliśmy sobie z hotelowego basenu i posiedzieliśmy sobie trochę przy nim obserwując zachodzące słońce. Jutro skoro świt, a właściwie jeszcze w nocy wyruszamy na lot balonem. Jeżeli pogoda pozwoli, to o świecie odbędziemy jedną z najsłynniejszych na świecie wypraw – lot balonem nad Kapadocją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz