Przed śniadaniem poszedłem sobie sam nad rzekę Shilik i porobiłem trochę zdjęć. Miejsce jest naprawdę magiczne, ale to co najlepsze dzisiaj dopiero było przed nami. Niestety byłem dzisiaj też świadkiem oprawiania świeżo zabitej owieczki, którą właściciele jurt przygotowywali na nasz dzisiejszy obiad.
Po śniadaniu podjechały po nas specjalne samochody (można napisać, że były to marszrutki), które po bardzo wyboistej i szutrowej drodze zawiozły nas kilkanaście kilometrów, do miejsca, z którego już piechotę musieliśmy dojść do położonego pośród przepięknych gór jeziorka Khaiyndy, powstałego wskutek osunięcia się, najprawdopodobniej w wyniku trzęsienia ziemi, ogromnych mas ziemi, które przecięły dolinę rzeczną i zablokowały odpływ wód z tego terenu. Trasa pośród gór liczyło około kilometra.
Po dojściu do celu naszym oczom ukazało się przepiękne, turkusowe jezioro, na środku którego sterczały kikuty drzew, które kiedyś rosły na dnie rzecznej doliny. Zalane przez wodę drzewa obumarły i dzisiaj tworzą przepiękny, choć nieco straszny i mroczny, krajobraz.
Choć woda w jeziorze miała tylko 10 stopni, to nie byłbym sobą, gdybym nie skorzystał z okazji i się nie wykąpał. Do wody oprócz mnie weszło jeszcze tylko kilka osób. Zanim wróciliśmy do samochodów, zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilkę na odpoczynek przy jurtach, w których można było odpocząć i kupić sobie gorącą kawę lub herbatę.
Wracając kierowcy wypuścili nas trochę wcześniej. Dzięki temu mogliśmy podziwiać przepiękny cmentarz oraz jeszcze ładniejszy widok na nasze jurty, oraz rozległą dolinę roztokowej rzeki Shilik, nad którą położona była nasza wioska. Po zrobieniu pięknych zdjęć poszliśmy na obiad.
Po obiedzie ruszyliśmy w kierunku Kanionu Szaryńskiego, do którego dojechaliśmy około godziny 17. Dolina Zamków popularnie nazywana Kanionem Szaryńskim jest jedną z największych atrakcji południowego Kazachstanu. Długość kanionu wynosi około 150 kilometrów, a wysokość ścian dochodzi miejscami nawet do 200 metrów. Zbudowany jest głównie z ostańców piaskowcowych oraz zlepieńcowych i bardzo przypomina Wielki Kanion Kolorado, oczywiście z zachowaniem odpowiednich proporcji. Spędziliśmy w nim prawie 2 godziny, ale gdyby czas nas nie gonił, to spokojnie można by było wędrować i podziwiać przepiękne widoki dużo, dużo dłużej.
Po zwiedzeniu kanionu ruszyliśmy w końcu w kierunku Ałmaty, gdzie będziemy dziś nocować. Zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilkę w malutkiej wiosce Kokpek, na toaletę i zakupy. Do dawnej stolicy Kazachstanu dojechaliśmy już po ciemku. Posiedzieliśmy sobie jeszcze trochę przy piwku, arbuzie i melonie i poszliśmy spać.