wtorek, 24 lipca 2018

Kazachstan i Uzbekistan - dzień 7












Około północy opiekun wagonu zgasił światło i trzeba było już iść spać. Nie było to zbyt wygodne spanie, gdyż dostałem jedno z najgorszych miejsc. Przy oknie, na górze, zgodnie z kierunkiem jazdy, a to oznaczało, że łóżko było węższe i trzeba było się wspinać na górę. Na szczęście moje okno można było uchylić i w czasie jazdy czułem powiew powietrza, co znacznie umilało podróż w gorącym wagonie.

W Nukus czekał już na nas nowy, klimatyzowany autokar. Wspaniale, bo będziemy nim podróżować przez kilka najbliższych dni, a do przejechania mamy wiele kilometrów. Dzisiaj pojechaliśmy w kierunku Morza Aralskiego, a właściwie tego, co po nim pozostało, czyli upadłych i wyludnionych osad rybackich, starych zniszczonych przez czas i ludzi wraków statków na dnie wyschniętego zbiornika oraz sięgającej po horyzont pustyni, która kiedyś była zapewne przepięknym jeziorem. Zanim jednak wysiedliśmy w miejscu dawnego portu rybackiego zatrzymaliśmy się na zakupy i obiad w pobliskiej wiosce.

Po przyjechaniu do portu w Mo'ynoq wysiedliśmy na punkcie widokowym, zlokalizowanym na ponad 20-metrowej skarpie, który kiedyś był portem. Tutaj najlepiej widać było ogrom tej chyba największej katastrofy ekologicznej w dziejach ludzkości. Potężna skarpa daje doskonałe wyobrażenie o wielkości niegdysiejszego Jeziora Aralskiego. Jak już napisałem wcześniej dzisiaj, jak okiem sięgnąć rozciąga się jedynie pustynia, na której spotkać można pasące się owce, kozy i krowy, ale również różne pająki, żuki, węże i inne stworzenia. O tym, że chodzimy po dnie dawnego zbiornika wodnego, świadczy jedynie ogromna ilość muszelek znajdujących się w pustynnym piasku i dawne zdjęcia z tętniącej życiem wioski rybackiej położonej nad brzegiem morza, które można obejrzeć na punkcie widokowym. Gdybyśmy chcieli zobaczyć resztki jeziora i dotknąć wody, musielibyśmy stąd przejechać jeszcze 250 kilometrów (!) na północ. Na to jednak nie mamy już dzisiaj czasu. Wsiadamy do autokaru, zawracamy i jedziemy w kierunku Khivy (Chiwy) na nocleg. Do hotelu dojeżdżamy dopiero po północy. Trzeba już iść spać, bo jutro kolejny dzień zwiedzania i kolejne wrażenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela