Dzisiejszy dzień śmiało można nazwać dniem podróży sentymentalnej. Zarówno ja, jak i mama odwiedziliśmy miejsca, w których byliśmy dawno, dawno temu....
Z Chyrowej wyjechaliśmy około 9 rano. Już pierwszy obrany przez nas cel był dla mnie wspomnieniem licealnej wycieczki do Huty Polańskiej. W tej zagubionej gdzieś w sercu Magurskiego Parku Narodowego miejscowości kończy się asfaltowa droga i gdy się do niej już dojedzie, to po prostu trzeba ją zobaczyć i… zawrócić.
Ponieważ Podkarpacie to kraina przepięknych, w większości drewnianych i oczywiście zabytkowych cerkwi, z których na dzień dzisiejszy osiem znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, to podczas dzisiejszego dnia postanowiliśmy zobaczyć ich jak najwięcej. Pierwsza z nich znajdowała się już w Chyrowej, druga w miejscowości Polany, a trzecia w Krempnej.
Z Krempnej udaliśmy się w kierunku granicy ze Słowacją, którą przekroczyliśmy w okolicy miejscowości Ożenna i udaliśmy się do jednego z najstarszych słowackich uzdrowisk - Bardejovské Kúpele. Niestety po dojechaniu okazało się, że do uzdrowiska nie można wjechać samochodem, tylko trzeba zostawić go na jednym z płatnych parkingów i dalej iść zwiedzać miasto pieszo. Problem polegał na tym, że nie miałem przy sobie waluty Euro.
Zrezygnowaliśmy więc ze zwiedzania i pojechaliśmy do przepięknego Bardejowa – jednego z najstarszych słowackich miast. Na tamtejszej starówce, wpisanej również na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, spędziliśmy około godziny, spacerując po sklepach, kramikach, robiąc zdjęcia i rozmawiając z miłym Słowakiem. Na koniec wszedłem jeszcze na wieżę Bazyliki św. Idziego, z której roztaczał się przepiękny widok na całe miasto i jego okolicę. W ten sposób zakończyłem kolejną dziś podróż do lat młodości. Właśnie w Bardejowie byłem na zimowisku jako opiekun z S. i harcerzami. A było to już ponad 20 lat temu!
Z Bardejowa udaliśmy się dalej na zachód by przekroczyć ponownie granicę w Leluchowie, skąd, jadąc wzdłuż Popradu odwiedziliśmy kolejno: Muszynę, cerkiew z listy UNESCO w Powroźniku oraz Krynicę-Zdrój, w której spędziliśmy kolejną godzinę spacerując po pięknym Parku Zdrojowym i zajadając się pysznymi goframi. Mieliśmy przy tym dużo szczęścia do pogody, gdyż dzisiaj przez cały dzień przetaczały się nad południową Polską liczne i gwałtowne burze, a po ich przejściu znów świeciło piękne słońce. Wszystkie dzisiejsze burze (a było ich aż cztery) dopadły nas gdy jechaliśmy samochodem. W Krynicy-Zdroju swoją podróż do lat młodości odbyła z kolei moja mama, która była tutaj w sanatorium ponad 20 lat temu. A ponieważ wiek już u mamy słuszny i pamięć czasem zawodzi, to zaraz po wyjeździe z Krynicy okazało się, że mama zostawiła w miejscu dzisiejszego noclegu, w szafie swoją ulubioną kurtkę. Zadzwoniłem więc żeby się upewnić czy kurtka została znaleziona i pojechaliśmy po nią z powrotem. Nadrobiliśmy w ten sposób ponad 100 km, ale najważniejsze, że kurtka się znalazła. No i po drodze zwiedziliśmy jeszcze trzy cerkwie z listy UNESCO: w Brunarach, Kwiatoniu i Sękowej. W ten sposób zobaczyliśmy dziś wszystkie cztery cerkwie z Listy Światowego Dziedzictwa UNESCO w województwie małopolskim i jeszcze kilka innych, które mijaliśmy przy okazji po drodze.
Gdy już odebraliśmy kurtkę z Chyrowej, obraliśmy kurs na Krościenko nad Dunajcem. To tutaj we wrześniu będę kończył obóz wędrowny ze swoją klasą i właśnie tutaj chciałem znaleźć jakiś nocleg dla nas. Po drodze zrobiliśmy jeszcze małe zakupy w Biedronce i przed godziną 20 byliśmy już w Krościenku. Po drodze złapaliśmy jeszcze dwie burze, z których jedna była z bardzo gwałtownym wiatrem, ale na szczęście szybko ją minęliśmy, a druga towarzyszyła nam prawie do samego Krościenka ale była dużo łagodniejsza, za to ze sporą ilością opadów deszczu. Gdy zatrzymaliśmy się w pierwszym napotkanym gospodarstwie agroturystycznym od razu udało nam się znaleźć nocleg i to zarówno dla nas, jak i dla mojej klasy, bo gospodyni u której dzisiaj śpimy okazała się bardzo miła i ma wystarczająco dużo miejsc, żeby pomieścić cała naszą grupę i dodatkowo jeszcze zamówiłem u niej obiadokolację!
A jutro wracamy już do Warszawy. Po drodze mamy jeszcze zaplanowane sporo zwiedzania, więc na pewno będę miał o czym pisać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz