poniedziałek, 10 lipca 2017

Podkarpacie i Beskidy – dzień 4

Dzisiejszy dzień niewiele miał wspólnego z Podkarpaciem i Beskidami, ale to chyba nie szkodzi :).

Niedzielny poranek przywitał nas piękną, słoneczną pogodą. Najpierw zrobiliśmy sobie króciutki przystanek na rynku w Krościenku. Później, gdy jechaliśmy w kierunku Nowego Sącza, mogliśmy podziwiać przepiękne widoki w dolinie Dunajca. Dunajec towarzyszył nam aż do samego Gródka nad Dunajcem, choć akurat tutaj przepływa on przez przepięknie położony Zalew Rożnowski. Aż żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji i nie wykąpać się w nim. Zatrzymaliśmy się więc na kąpielisku, koło przystani „Koszarka” i wraz z Łezką zażyliśmy przyjemnie ochładzającej kąpieli w wodach zalewu (mama została na brzegu i robiła nam zdjęcia).

Po tym przyjemnym postoju pożegnaliśmy już rzekę Dunajec na dobre, odbiliśmy na wschód, kierując się w stronę Ciężkowic. Ich atrakcją jest oczywiście Skamieniałe Miasto – jedna z największych atrakcji turystycznych Małopolski, która została objęta ochroną już w 1931 roku. Niebieski szlak, prowadzący po kilkunastu rozrzuconych na długości kilku kilometrów formacjach skalnych, przechodzi się podczas 2-3 godzinnego spaceru z parkingu przy drodze wojewódzkiej nr 977 z Gorlic do Tarnowa. Trasa jest dobrze oznaczona i zadbana, a ponieważ była niedziela, no i pogoda dopisywała, to na trasie było bardzo dużo turystów. Ja z Łezką przeszedłem prawie cała trasę (nie doszliśmy jedynie do formacji skalnej „Wodospad”), mama doszła jedynie do najciekawszych skałek i zawróciła do „Baru pod Grunwaldem” w którym, po moim powrocie, zjedliśmy obiad.

Kolejnym punktem na naszej trasie był Tarnów. Nie byłem nigdy w tym mieście i nie wiedziałem czego mogę się po nim spodziewać. Po dojechaniu na parking przy starym mieście wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się w kierunku rynku. Miasto było dziwnie puste, jakby wymarłe. Tylko nieliczni ludzie na starym mieście, poza tym pusto. Gdy doszliśmy do rynku okazało się, że trwają na nim próby Romuald Lipko Band przed koncertem, który zaplanowany był na godzinę 17. Najbardziej ucieszyła się mama, która mogła na żywo zobaczyć Grzegorza Wilka, Romualda Lipko i Izabelę Trojanowską. Sam rynek Tarnowa z ratuszem pośrodku jest bardzo ładny i zadbany.

Ostatnim przystankiem naszej 4-dniowej wycieczki był… Pacanów, w którym ponoć „kozy kują”. Nie stwierdziliśmy tego osobiście, jednak wszechobecność podobizn Koziołka Matołka jest tutaj normą. Po odwiedzeniu tutejszego rynku i zjedzeniu lodów podjechaliśmy jeszcze na chwilę do Europejskiego Centrum Bajki imienia, jakże by inaczej, Koziołka Matołka i obejrzeliśmy znajdujące się wokół niego bajkowe ogrody.

Z Pacanowa, przez Busko Zdrój i Chęciny wróciliśmy już do Warszawy, w której byliśmy o 21. Po drodze zatrzymaliśmy się jedynie po to, żeby kupić czereśnie, prosto z pobliskich sadów. Połowa z nich nie doczekała niestety Warszawy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Puszcza Kozienicka i Kozienice