wtorek, 25 lipca 2017

Rumunia-Ukraina-Mołdawia - Dzień 8

Byliśmy dzisiaj pierwszą grupą, która weszła zwiedzać olbrzymi gmach rumuńskiego parlamentu. Jest to drugi co do wielkości budynek na świecie po waszyngtońskim Pentagonie. Rozpoczęcie budowy pałacu wymagało rozbiórki około 7 km² centrum starego miasta i przesiedlenia około 40 tysięcy ludzi z terenu planowanej budowy. Wyburzenia rozpoczęto w 1980, objęły one kilka kwartałów kamienic oraz kilkanaście budynków sakralnych - pretekstem do wyburzeń było trzęsienie ziemi w Bukareszcie w 1977 roku. Po rewolucji ustrojowej w Rumunii w 1989 roku pałac był ukończony w 80%. Nazwano go „Pałacem Narodu” i zastanawiano się nad jego nowym przeznaczeniem. Ostatecznie zdecydowano, że budynek pozostanie w rumuńskich rękach i będzie służył narodowi rumuńskiemu. Zwiedzanie z przewodnikiem zajęło nam półtorej godziny. Podziwialiśmy ogromne sale w gmachu parlamentu oraz poznawaliśmy jego historię.

Około południa wyjechaliśmy z Bukaresztu. Obraliśmy kierunek na miejscowość Jassy, położoną w północno-wschodniej Rumunii, niedaleko granicy z Mołdawią. Tam będziemy dziś spać, ale zanim to nastąpi to mamy przed sobą jeszcze bardzo długą drogę.

Po dwóch godzinach jazdy skręciliśmy na małą górską drogę, która prowadziła do kolejnej atrakcji dzisiejszego dnia, czyli Vulcani Noroiosi - błotnych wulkanów na szczycie okolicznych gór. Spomiędzy ziemi, w skupiskach płynnego błota, raz po raz wydostawały się na powierzchnię gazy w postaci pęcherzów bulgoczącej wody. Takich miejsc było kilka. Sama okolica nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, szczególnie po gejzerach i polach geotermalnych, które widziałem na Islandii i w Nowej Zelandii. Może gdybym był tutaj najpierw, wrażenie byłoby dużo większe. Podziwianie wulkanów skończyliśmy wraz z pierwszymi kroplami deszczu, który zaczął padać z ponurych i trochę strasznych burzowych chmur, które towarzyszyły nam podczas całej wizyty. Gdy wyjeżdżaliśmy z wulkanów, burza z piorunami rozszalała się na dobre, ale my siedzieliśmy już bezpiecznie w autokarze i zjeżdżaliśmy z gór zostawiając ją za sobą. Jechaliśmy w kierunku miasta Buzău , gdzie mieliśmy godzinną przerwę na zakupy w Carrefourze i Kauflandzie.

W Jassach (Iași) byliśmy około godziny 22. Po drodze mieliśmy jeszcze dwa krótkie postoje na siku. Pierwszy z nich wypadł akurat w miejscu gdzie rosły słoneczniki. No a skoro o tym piszę, to nietrudno się domyślić, że jedna z tych pięknych, dojrzałych już roślin trafiła w moje ręce i obecnie jest już przez mnie spożywana :).

Dzisiejszy hotel - Onest, jest jak na razie najlepszy w czasie całego wyjazdu. Mamy z A. pokój dwuosobowy, no i po raz pierwszy z klimatyzacją. Jutro wstajemy pół godziny wcześniej niż zwykle, czyli o 7.30. Mamy zatrzymać się na chwilę w centrum, a potem ruszamy już w kierunku granicy z Mołdawią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Poleski Park Narodowy - niedziela