O 8.30 rano wyjechaliśmy na lotnisko. Samolot wyleciał o czasie. Znów lecieliśmy z Ulą sami na trzech miejscach. Gdy lecieliśmy nad Chile, to w pewnym momencie pilot poinformował nas, że z okien samolotu, akurat po naszej stronie, widać najwyższy szczyt Ameryki Południowej, czyli znajdującą się w Argentynie Aconcaguę (6961 m n.p.m.). Oczywiście musiałem „jej” zrobić zdjęcia. W dalszej części lotu oglądałem filmy, grałem sobie w gry i nawet nie za bardzo chciało mi się spać. Cała podróż do Paryża trwała ponad 13 godzin, ale minęła mi bardzo szybko i wyjątkowo nie odczuwałem żadnego zmęczenia. Z racji tego, że podróżowaliśmy z zachodu na wschód i związaną z tym zmianą czasu, to nasza podróż zakończyła się już w czwartek.
W Paryżu wylądowaliśmy o świcie i mieliśmy jeszcze około dwóch godzin oczekiwania na samolot do Warszawy. Do Polski dolecieliśmy według planu, czyli chwilę po godzinie 12.00. Po odebraniu bagaży pożegnaliśmy się z całą naszą grupą i tak skończyła się moja wycieczka do Peru, Boliwii i Chile. Ciekawe gdzie mnie wywieje następnym razem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz