Zgodnie z planem, dojechaliśmy do Arequipy około godziny 8 rano. Do hotelu dojechaliśmy taksówkami i od razu poszliśmy na śniadanie. Następnie wyszliśmy zwiedzać miasto, które nazywane jest przez Peruwiańczyków Białym Miastem (i to podobno wcale nie od koloru tutejszych budynków, jak przedstawia to większość przewodników, tylko od koloru skóry hiszpańskich kolonizatorów – tak przynajmniej powiedział nam dzisiaj nasz przewodnik). Jest też przez nich uważane za najładniejsze w całym kraju. Arequipa położona jest na wysokości ponad 2300 m n.p.m. i jest drugim co do wielkości miastem w Peru. Stanowi idealny przystanek w drodze do Kanionu Colca, w Góry Tęczowe oraz nad jezioro Titicaca, gdyż pozwala zaaklimatyzować się do rosnącej wysokości.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Klasztoru Świętej Katarzyny. Klasztor został zbudowany w roku 1580, jako fundacja bogatej wdowy Marii de Guzman. Przyjmowano do niego jedynie dziewczęta pochodzące z najlepszych i najbogatszych hiszpańskich rodzin osiadłych w Peru po okresie konkwisty. Dziewczęta miały tutaj własne pomieszczenia, własną służbę, zajmowały się haftowaniem, rękodziełem, nauką muzyki, uprawianiem ogrodu. Klasztor to swoiste miasto w mieście. Otoczony murami obszar ma swoje własne uliczki, zakamarki, kaplice i domy mniszek, a także punkty widokowe na miasto. W latach największej świetności w klasztorze mieszkało aż 450 kobiet. Obecnie jest ich tylko 30. Klasztor można zwiedzać dopiero od roku 1970, kiedy to częściowo udostępniono go zwiedzającym, zainstalowano w nim elektryczność i doprowadzono bieżącą wodę.
Po obejrzeniu klasztoru odłączyliśmy z Ulą od reszty grupy i poszliśmy ma samodzielne zwiedzanie reszty miasteczka, połączone z pamiątkowymi zakupami. Zabytkowe centrum miasta nie jest duże i wystarczyło nam półtorej godziny na jego obejście. Na Plaza de Armas mieliśmy również okazję zobaczyć kłótnię miejscowych z policją. W wyniku bliżej nieznanej nam przyczyny, nagle na Placu wywiązała się bardzo głośna awantura. W zaledwie kilka chwil, przy kłócących się z policją osobach, powstało ogromne zbiegowisko wygrażających policji lokalsów oraz przypadkowych turystów będących akurat w pobliżu. Oczywiście my też z zainteresowaniem przyglądaliśmy się chwilę całemu wydarzeniu, gdyż było to dla nas nowe i ciekawe doświadczenie.
Po powrocie do hotelu i zostawieniu bagaży w pokojach przyjechała po nas ekipa, która organizowała dla naszej grupy kolejną dzisiejszą atrakcję, którą był rafting po rzece Chili. Byłem już na kilku raftingach, ale ten dzisiejszy był chyba najfajniejszy. Rzeka praktycznie na całej długości spływu była rwąca, płynęła przepięknym kanionem i co chwilę dostarczała dużej ilości adrenaliny. Mniej więcej w połowie spływu mieliśmy okazję skakać do wody z kilkumetrowej skały. Wrażenia były niesamowite.
Po spływie organizatorzy odwieźli nas do hotelu, skąd od razu poszliśmy na kolację, do restauracji zlokalizowanej na dachu jednego z tutejszych budynków. Mogliśmy przy okazji podziwiać bardzo ładny zachód słońca nad miastem. Jego promienie w pewnym momencie oświetlały szczyty dwóch wulkanów – aktywnego El Misti (5822 m n.p.m.), który jest symbolem Arequipy oraz uśpionego Pichu Pichu (5664 m n.p.m.), zlokalizowanych w niewielkiej odległości od miasta. Z Arequipy widać jeszcze trzeci wulkan Chachani, który osiąga aż 6057 m n.p.m.
Po kolacji wróciliśmy do hotelu i mimo wczesnej jeszcze pory poszliśmy spać, bo jutro już o trzeciej w nocy ruszamy na dwudniowy trekking do Kanionu Colca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz