piątek, 15 listopada 2024

Peru, Boliwia, Chile - Dzień 9 - Cuzco i okolice










W Cuzco byliśmy o 7.30 rano. Na dworcu autobusowym okazało się, że… zostawiłem na górnej półce w autokarze swój aparat fotograficzny. Nawet nie miałem czasu się zdenerwować, bo po prostu o tym nie wiedziałem, a gdy już wróciłem z dworcowej toalety, to Ula miała mój aparat w swoich rękach, gdyż znalazł go Karim, kiedy sprawdzał autokar przed swoim wyjściem. Tak więc, gdyby nie Karim, to już nie miałbym aparatu i nawet bym o tym przez jakiś czas nie wiedział… Dobrze, że wszystko się tak skończyło, no a Karim ma u mnie dobrego drinka! Spod dworca Uberami dojechaliśmy do hostelu, w którym spędzimy 3 noce, ale z jedną nocą przerwy. Udało się wszystko załatwić tak, że możemy na tę jedną noc, którą spędzimy poza hostelem, zostawić wszystkie rzeczy w naszych pokojach. Mamy więc kilka dni luzu od przenoszenia ciężkich bagaży i ciągłego pakowania się. Na dwudniową wycieczkę do Machu Picchu zabieramy ze sobą tylko małe plecaki. A dzisiaj, po trudach wyprawy do Kanionu Colca, mieliśmy mieć trochę luźniejszy dzień. Ale na „mieliśmy” się skończyło. Przed południem rzeczywiście był czas wolny, ale później chętni wybrali się na dodatkową wycieczkę po najciekawszych miejscach w okolicy Cusco. Oczywiście ja i Ula byliśmy chętni i bardzo dobrze zrobiliśmy, bo wycieczka była super. Ale po kolei...

Gdy wyjeżdżaliśmy na wycieczkę, to najbardziej martwiliśmy się o pogodę, bo w Cuzco rano padało, a wokół okolicznych gór, na które mamy bardzo ładny widok z naszego okna, unosiły się deszczowe chmury. Jednak w czasie całej naszej wycieczki mieliśmy bardzo ładną pogodę. Często świeciło słońce i było dosyć ciepło, a widoki na otaczające nas ze wszystkich stron Andy były wręcz nieziemskie. Najpierw pojechaliśmy do warsztatu tkackiego w miejscowości Chinchero, gdzie rdzenne Peruwianki pokazywały nam, jak wytwarza się wyroby z alpaki. Oczywiście później mieliśmy czas na zakupy. Większość naszej grupy, łącznie ze mną, wydała tutaj dużą ilość pieniędzy, ale warto było, bo zakupy były naprawdę udane.

Kolejnym punktem wycieczki było zwiedzanie ruin pałacu Inków wraz z okolicznymi tarasami rolniczymi z czasów inkaskich, w strefie archeologicznej, również w mieście Chinchero. Według historyków, Inkowie pod wodzą Tupaca Inki Yupanqui zbudowali tu królewski pałac oraz liczne tarasy rolnicze. Po przybyciu Hiszpanów na te tereny, w XVI wieku, wiele inkaskich budowli zostało niestety zniszczonych, a na ich ruinach, w XVII wieku, wzniesiono kościół kolonialny, którego wnętrze zachwyca pięknymi freskami i ornamentami. W ostatnich latach rząd Peru prowadzi prace renowacyjne i archeologiczne w Chinchero, co wzbudza wśród lokalnych mieszkańców spore kontrowersje. Planowana jest także budowa lotniska międzynarodowego w pobliżu tej lokalizacji, co budzi uzasadnione obawy związane z jego negatywnym wpływem na tutejszy ekosystem i dziedzictwo kulturowe. Ponadto sama budowla, która została już rozpoczęta, zdecydowanie szpeci tutejszy krajobraz.

Trzecim punktem była bardzo ciekawa inkaska budowla, tym razem w strefie archeologicznej Moray, w pobliżu miasta Maras, która służyła jako swego rodzaju laboratorium rolnicze i ogródek doświadczalny, w którym Inkowie sprawdzali na jakich wysokościach można było najlepiej uprawiać dane rośliny. Cały kompleks jest nieduży i składa się z trzech dość głębokich, okrągłych zagłębień, w których znajdują się tarasy o różnej wysokości. Służyły one do upraw różnorodnych roślin, w kontrolowanych warunkach mikroklimatycznych. Każdy poziom tarasów charakteryzował się inną temperaturą i wilgotnością, co umożliwiało Inkom eksperymentowanie z uprawami i ich adaptację do różnych stref klimatycznych. Dzięki temu Moray odgrywało ważną rolę w rozwijaniu rolnictwa na terenach imperium Inków.

Kolejnym punktem, który dziś zobaczyliśmy była, położona w górach, na tarasach, kopalnia soli w Maras wpisana na listę UNESCO. Ulokowana jest ona na zboczu góry Qaqawiñay. Kopalnia składa się z tysięcy salin, a wszystkie z nich połączone są siecią podziemnych kanałów. Kilka dni po tym, jak woda wypełni baseny, odparowuje, pozostawiając cienką warstwę soli. Proces jej pozyskiwania pozostał w dużej mierze taki sam jak 500 lat temu, gdyż sól zdrapywana jest ze ścian i dna każdej saliny ręcznie. Tutejsza sól bogata jest w cenne dla zdrowia pierwiastki – magnez, wapń, potas i krzem. Poprzez jej zakup turyści mogą wspierać lokalne społeczności i tak właśnie zrobiliśmy, bo po wizycie w kopalni podjechaliśmy na chwilę do tutejszego sklepu, żeby zakupić sobie lokalne produkty, wśród których były między innymi czekolada z tutejszą solą oraz sama sól do różnego przeznaczenia.

Ostatnim, dodatkowym punktem dzisiejszej wycieczki, który został zrealizowany na nasze życzenie, było zatrzymanie się w miejscowości Poroy, która słynie z podobno najlepszych świnek morskich w całym Peru. Kiedy przejeżdżaliśmy przez nią na początku wycieczki, to prawie na całej długości tej miejscowości, wzdłuż drogi, rozstawione były smażalnie świnek morskich z rozwieszonym na rożnie tutejszym przysmakiem. Chcieliśmy koniecznie spróbować tego tutejszego przysmaku. Gdy wracaliśmy było już ciemno i większość smażalni było zamkniętych, ale udało nam się znaleźć jedną knajpkę, w której kupiliśmy 3 świnki morskie na spróbowanie.

Gdy zbliżaliśmy się już do Cuzco to rozpadało się. Widzieliśmy nawet, że nad miastem przechodziła burza. I rzeczywiście, gdy dojechaliśmy do miasta, to część tutejszych stromych ulic pozamieniała się w rwące potoki. Oby jutro pogoda była lepsza. Mieliśmy jeszcze dzisiaj w planach pójście do miasta na kolację, ale w związku z tym że mocno padało, to zamówiliśmy sobie do hostelu pizzę. W oczekiwaniu na nią zjedliśmy zakupione w Poroy świnki morskie, które okazały się całkiem smaczne, choć mięsa to w nich za dużo nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrocław i Łódź