Wejście rozpoczęliśmy jeszcze po ciemku, jednak już po kilkunastu minutach zaczęło się rozjaśniać. Początek był bardzo trudny, później było nieco trudniej, a pod koniec najtrudniej. Po drodze miałem różne etapy. Najpierw szło mi się dosyć ciężko, później przyspieszyłem i powyprzedzałem kilka osób, ale wkrótce przyszedł lekki kryzys i musiałem częściej odpoczywać. Pod sam koniec wspinaczki minęły nas osoby, które wjeżdżały na mułach. Zrobiłem Uli kilka zdjęć i zaraz potem zaczęło się najgorsze. Zaczęły łapać mnie skurcze w nogach. Na szczęście nie były one tak mocne, jakie dopadły mnie kilka lat temu w Słowackim Raju i po krótkich odpoczynkach przechodziły na jakiś czas i mogłem iść dalej. Całe szczęście, że od szczytu kanionu dzieliło mnie już tylko kilkaset metrów drogi. Po dotarciu na szczyt pozostało mi już tylko kilka minut płaskiej drogi do miasteczka Cabanaconde, z którego nasz busik zabrał nas na śniadanie.
Po śniadaniu zaczęliśmy powrót do Arequipy, ale po drodze mieliśmy jeszcze zaplanowanych kilka atrakcji. Najpierw pojechaliśmy do gorących źródeł Chacapi w miejscowości Yanque. Po trudach dzisiejszej wspinaczki godzinny pobyt w gorącej wodzie był cudownym relaksem dla naszych obolałych mięśni.
Ze źródeł pojechaliśmy na lunch w formie bufetu, a po nim, przez bardzo ładny płaskowyż, dojechaliśmy na punkt widokowy na okoliczne wulkany. Było stąd widać następujące wulkany: Ampato (6288 m n.p.m.), Sabancaya (5980 m n.p.m.), Hualca Hualca (6025 m n.p.m.), Chachani (6057 m n.p.m.), Misti (5822 m n.p.m.), Mismi (5672 m n.p.m.), Chucura (5360 m n.p.m.) i Ubinas (4270 m n.p.m.). Było to najwyższe miejsce w jakim dzisiaj byliśmy, bo przełęcz zlokalizowana była na wysokości prawie 4800 m n.p.m.
Kontynuując powrót do Arequipy przejeżdżaliśmy przez teren Rezerwatu Salinas y Aguada Blanca. Jest to obszar chroniony, położony w regionach Arequipa i Moquegua stworzony w celu ochrony lokalnej flory, fauny oraz niezwykłego krajobrazu. Przejeżdżając przez park mieliśmy okazję podziwiać niezwykłe krajobrazy oraz oglądać pasące się tuż przy drodze lamy, alpaki oraz wikunie. Nie widzieliśmy tylko gwanako, które są największe spośród andyjskich lamowatych. A skoro już jesteśmy przy lamach, to warto napisać, że według obecnej wiedzy, jako dzikie gatunki traktuje się wikunie i gwanako, a odpowiednio alpaki i lamy to udomowione ich odmiany.
Ostatni odcinek drogi był najbardziej zatłoczony, bo wszyscy chcieli zdążyć przed 14.00, kiedy to zamykają na 3 godziny drogę, żeby ją remontować. Do hotelu dojechaliśmy o 17.00. Mieliśmy dużo czasu, żeby się przepakować i przygotować do kolejnego nocnego przejazdu autokarem. Tym razem jedziemy do Cuzco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz