środa, 13 listopada 2024

Peru, Boliwia, Chile - Dzień 7 - Kanion Colca - dzień 1










Kanion Colca to kanion, którego ściany z lewej strony wznoszą się na ponad 3200 metrów nad poziom rzeki, zaś z prawej aż na 4200 metrów. Niektóre źródła podają, że jest on najgłębszym kanionem na Ziemi, jednak cały czas trwają o to spory, w związku z różnymi metodami badań wysokości kanionów na Ziemi. Faktem jest natomiast, że Kanion Colca ma długość około 120 kilometrów, a różnica poziomów między jego początkiem (3050 m n.p.m.) a końcem (950 m n.p.m.) wynosi 2100 m. To dwa razy głębiej niż słynny wąwóz Kolorado w USA. Warto wspomnieć, że jako pierwsi kanion rzeki Colca przepłynęli Polacy. Miało to miejsce dopiero w roku 1981. Sukces ten stał się słynny na całym świecie, a na jego pamiątkę część nazw w kanionie nosi polskie nazwy. W miasteczku Chivay główną, trzy i pół kilometrową ulicę nazwano Avenida Polonia (Aleja Polska).

Żeby dojechać do kanionu musieliśmy wyjechać z hotelu w Arequipie już o 3 w nocy. Po dojechaniu do miejscowości Colca najpierw zjedliśmy śniadanie. Później pojechaliśmy dalej w kierunku rozpoczęcia trekkingu. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na dwóch punktach widokowych. Pierwszy był widok na Dolinę Colca i znajdujące się w niej preinkaskie tarasy uprawne. Drugi, to najbardziej znany punkt widokowy na kanion i jednocześnie miejsce, z którego przy odrobinie szczęścia można podziwiać latające nad kanionem kondory. To słynny Krzyż Kondora (Cruz del Cóndor). My oczywiście mieliśmy dzisiaj to szczęście i mogliśmy zobaczyć te jedne z największych latających ptaków, które szybowały sobie leniwie ponad kanionem. Tutaj zatrzymuje się zdecydowana większość turystów chcących podziwiać kanion i większość z nich na tym kończy jego zwiedzanie. Nas jednak czekała wyprawa na dno kanionu, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg w oazie Sangalle.

Zejście do kanionu rozpoczęliśmy przed godziną 9.00. Trasa w dół była mordercza. Ponieważ każdy schodził swoim tempem, to nasza grupa bardzo się rozciągnęła. Gdy po prawie trzech godzinach schodzenia dotarłem do mostku nad rzeką Colca, jako drugi z naszej grupy, to czekałem na ostatnie osoby ponad godzinę!

Jednak to jeszcze nie był koniec naszego dzisiejszego trekkingu. Z mostku musieliśmy podejść kilkaset metrów, żeby dotrzeć na lunch, który był już dla nas przygotowany w knajpce, w wiosce San Juan de Chuccho.

Po lunchu czekała nas druga część trekkingu, która, podobnie jak pierwsza, miała około 7 kilometrów długości. I wcale nie była łatwiejsza od tej pierwszej. Czekało na nas tutaj kilka stromych podejść i kilka zjeść. Bardzo zmęczeni dotarliśmy w końcu do oazy Sangalle. Było już po godzinie 17.00 i słońca już tam niestety o tej porze nie było, ale i tak zdecydowaliśmy się wejść i odświeżyć do znajdującego się w oazie basenu. Kolację mieliśmy przygotowaną na godzinę 19.00 i zaraz po niej padliśmy wykończeni do łóżek.

Jutro czeka nas kolejne mordercze podejście, tym razem na sam szczyt kanionu. 6 osób z naszej grupy zrezygnowało z wchodzenia i zamówiło sobie na jutro muły, na których będą wjeżdżać pod górę. Ja zdecydowałem się iść. Wędrówkę zaczynamy już o 4.30 rano. Muły wychodzą godzinę później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrocław i Łódź